W sobotę o godz. 15 Motor Lublin gra z Siarką Tarnobrzeg. I choć na Zygmuntowskie zawita wicelider tabeli, to gospodarze muszą zdobyć trzy punkty, aby przedłużyć swoje szanse na utrzymanie
Motor o to żeby wydostać się ze strefy spadkowej, zaś Siarka o awans do I ligi. W dodatku w drużynie gości pojawi się Daniel Koczon, były zawodnik „żółto-biało-niebieskich”.
Jeszcze tydzień temu Siarka była liderem grupy wschodniej II ligi, ale w ostatniej kolejce zaliczyła wpadkę w Limanowej przegrywając 0:2 i tracąc pierwsze miejsce na rzecz Pogoni Siedlce.
Dlatego tarnobrzeżanie na pewno przyjadą do Lublina podrażnieni, z chęcią rehabilitacji za porażkę z beniaminkiem, a w dodatku wzmocnieni Marcinem Figlem i Bartoszem Sulkowskim. Obaj zawodnicy wrócili już do treningów po przerwie spowodowanej urazami.
W tej sytuacji faworytem mogą być tylko goście. Ale Motor nie może się na to oglądać. Z trzech wiosennych spotkań podopieczni trenera Roberta Kasperczyka wygrali tylko jedno, a dwa przegrali i widmo spadku do III ligi zaczyna im coraz bardziej zaglądać w oczy.
Dlatego z Siarką, mimo wysokiej poprzeczki jaką na pewno zawiesi rywal, dla „żółto-biało-niebieskich” liczą się tylko trzy punkty.
Ostatnia porażka w Suwałkach po golu w doliczonym czasie gry mogła podłamać lubelskich zawodników. Tym bardziej, że taka sama historia miała miejsce na inaugurację wiosny w Stalowej Woli.
– Na pewno jeśli chodzi o psychologię prowadzenia zespołu nie jest to łatwe, ale wydaje mi się chłopcy są już na tyle doświadczonymi piłkarzami, że z tego wyjdziemy – komentuje trener Kasperczyk, który mimo ośmiopunktowej straty do miejsca gwarantującego utrzymanie zachowuje spokój.
– Tych meczów jest jeszcze dużo i być może już ten z Siarką będzie takim, który postawi zawodników szybko na nogi.