W meczu z GKS Jastrzębie Motor miał kilka okazji do zdobycia gola. Strzelił tylko jedną, ale taką samą skutecznością popisali się goście, których bardziej ucieszył podział punktów. Niedosyt - to najczęściej powtarzane słowo przez lubelskich kibiców i piłkarzy.
Konfrontacja z GKS Jastrzębie znakomicie ułożyła się dla lublinian, który już w 4 min objęli prowadzenie. Ze zdecydowanej interwencji Łukasza Misztala wyszło dalekie podanie do Kamila Oziemczuka. Ten bez wahania huknął z dystansu i piłka wylądowała w górnym rogu bramki gości. Szkoda, że Motor nie poszedł za ciosem. Po zdobyciu gola oddał inicjatywę rywalom, którzy lepiej rozgrywali akcje, dłużej utrzymywali się przy piłce. Gospodarze mogli jednak skarcić przeciwników.
W 24 min Dawid Ptaszyński dośrodkował do Kamila Króla, ten strzelił głową, ale futbolówka trafiła w poprzeczkę. Niewykorzystana okazja szybko się zemściła i z wyrównania cieszyli się piłkarze GKS. Szkoda, że zdobycie bramki przyszło im tak łatwo. Prostopadłe podanie z rzutu wolnego wykorzystał Daniel Feruga. Nikt mu nie przeszkodził w przyjęciu piłki, z którą bezkarnie wbiegł w pole karne i precyzyjnym strzałem nie dał najmniejszych szans Przemysławowi Mierzwie.
Po zmianie stron Motor zaatakował energiczniej. Sporo ożywienia wniósł Bartłomiej Niedziela, który zastąpił Marka Piotrowicza. Ten drugi na razie nie może odnaleźć się w I-ligowej rzeczywistości. Z kolei debiutujący w lubelskiej ekipie Niedziela pokazał kilka udanych zagrań, dostrzegał partnerów, wybiegających na wolne pole. Sam także próbował sforsować defensywę ekipy z Jastrzębia. Raz został ostro powstrzymany w polu karnym, ale zdaniem arbitra defensor nie przekroczył przepisów i żółtą kartkę, za próbę wymuszenia "jedenastki” ujrzał... zawodnik Motoru.
- Puściłem piłkę obok obrońcy Jastrzębia, który wsadził nogę, blokując tor mojego biegu - tłumaczył Bartłomiej Niedziela. - Nie trafił w futbolówkę, spowodował mój upadek, który nadal odczuwam. Mocno stłukłem bark. Sędzia ocenił sytuację inaczej, chociaż moim zdaniem mógł podyktować karnego. Może będę mądrzejszy, kiedy zobaczę powtórkę tej akcji.
Defensorzy GKS, coraz mocniej naciskani przez gospodarzy, zaczęli popełniać błędy. W 70 min znowu byli w dużych opałach. Jakuba Kafkę mógł znowu mógł pokonać Oziemczuk, rozgrywający najlepsze spotkanie w barwach Motoru. Napastnik idealnie wyszedł do piłki dośrodkowanej przez Damiana Falisiewicza. Uderzył głową, ale piłka odbiła się od poprzeczki i spadła pod nogi Kamila Króla. Ten zamiast spokojnie przymierzyć, strzelił z pięciu metrów wysoko nad bramką. Tuż przed końcem meczu szansę miał następny debiutant - Witalij Mielniczuk, ale jego uderzenie z trudem obronił Kafka.
Motor Lublin - GKS Jastrzębie 1:1 (1:1)
BRAMKI
1:0 - Oziemczuk (4), 1:1 - Feruga (33)
SKŁADY
Motor: Mierzwa - Falisiewicz, Ptaszyński, Maciejewski, Misztal - Maziarz (66 Mielniczuk), Drej, R. Król (80 Syroka) - Oziemczuk, Piotrowicz (46 Niedziela) - K. Król.
GKS: Kafka - Wrześniak (78 Woźniak), Staniek, Gill, Cichy - Wieczorek, Wiśniewski (56 Wawrzyczek), Feruga (80 Swarzyński), Janecek - Kukulski, Żbikowski.
Żółte kartki: Wożniak (G) - K. Król, Niedziela (M).
Sędziował: Mariusz Złotek (Gorzyce). Widzów: ok. 2 tys.