Sytuacja finansowa Motoru nie jest żadną tajemnicą. Od dawna przecież wiadomo o rosnących zaległościach finansowych wobec zawodników. Jednak dopiero teraz zdarzyło się, aby któryś z graczy odmówił wyjścia na boisko. Buntownikiem przed prestiżowymi derbami z Górnikiem okazał się Robert Mioduszewski.
– Gdy ja pracowałem przy Zygmuntowskich nieraz zdarzało się, że zawodnicy poważnie zastanawiali nad zaprzestaniem zajęć. Jednak udawało mi się na nich wpłynąć. Bo zawsze najważniejszy był zespół – kończy. Ale wtedy Kuźma nie miał w drużynie „Miodka”...
Jednym z niewielu piłkarzy z tamtego okresu, którzy do dziś grają w Motorze, jest Damian Falisiewicz. – Znamy sytuację Roberta i nie mamy do niego pretensji – przekonuje obrońca.
– To 36-letni zawodnik, który ma rodzinę na utrzymaniu. Dlatego miał prawo tak się zachować. Co prawda współpraca między nami układała się różnie, ale Robert to najbardziej doświadczony zawodnik. Decyzja o wznowieniu przez niego treningów byłaby dla nas dobrą informacją.
Podobnego zdania jest szkoleniowiec Motoru. – Ze sportowego punktu widzenia powrót Roberta byłby na pewno wzmocnieniem – mówi Mirosław Kosowski. – Inne aspekty również mają jednak znaczenie. Bardzo ważna jest choćby atmosfera w zespole, a to zajście na pewno jej nie poprawiło.
Sam zainteresowany twierdzi, że nie mógł postąpić inaczej – Taki mam zapis w umowie – zdradza Mioduszewski – Gdybym zagrał przeciwko Górnikowi nie byłbym w porządku wobec siebie i kolegów. Czy teraz czuję się fair?
Oczywiście, w końcu respektuję warunki kontraktu, podpisanego zarówno przeze mnie, jak i zarząd klubu. W życiu kieruję się zasadą, że każdej umowy należy przestrzegać. Jeżeli uregulowane zostaną zaległości, znów będę do dyspozycji trenera. A jeśli sytuacja się powtórzy? Zachowałbym się identycznie. Muszę przyznać, że podziwiam kolegów z drużyny.
Zastanawiam się w jaki sposób utrzymują swoje rodziny, skoro przez taki okres nie otrzymali żadnego wynagrodzenia – dodaje.
– W tym tygodniu otrzymamy wreszcie dotację od miasta, więc z wypłatami nie powinno być problemów. Część należności powinniśmy uregulować jeszcze w tym tygodniu – uważa Grzegorz Szkutnik, prezes Motoru.
– Mam nadzieję, iż ta sytuacja otworzy oczy tym, którzy myśleli, że Motor w dalszym ciągu może funkcjonować bez pieniędzy. Apeluję do wszystkich tych, którzy mogą i chcą nam pomóc, aby, czym prędzej to zrobili. Bo, jak powiedział Marcin Popławski, to już naprawdę ostatni dzwonek.