WSK: dla prześmiewców Wiejski Sprzęt Kaskaderski. Dla starszych panów: sentymentalne jednoślady budzące młodzieńcze wspomnienia. Dla współczesnych hobbistów: symbol lokalnego patriotyzmu i polskiej myśli technicznej.
Tak czy siak, ten motocykl zmotoryzował polską prowincję, a człowiek w ortalionowej kurtce i w kasku a la "piłeczka pingpongowa z daszkiem” dosiadający wueski, do dziś jest synonimem szalonego motocyklisty grasującego w naszym kraju
jeszcze kilka lat temu
2 000 000 motocykli WSK. I wiele z nich jeździ do dzisiaj. Mało tego: wueski bywają ozdobami kolekcji jednośladów, bohaterami filmów ("Motór”), a przez użytkowników są otaczane miłością. Tacy ludzie zjechali w ostatni weekend do Świdnika; na II Ogólnopolski Zlot Motocykli WSK.
Winne kierownictwo!
za 2000 zł, a kilogram motocykla za 50 zł.
W efekcie takich wyliczeń straciliśmy nie tylko szanse na nowe wueski, ale w ogóle na polskie motocykle.
- A przecież w latach siedemdziesiątych nasz dział marketingu szukał współpracy na całym świecie. Z Yamahą, z Ducati... Do maszyn sportowych montowane były włoskie silniki Marinelli oraz niemieckie i austriackie PUCH i SACHS - wylicza Komenda, który w tamtych dniach testował nawet wueskę z czterosuwowym silnikiem Hondy o pojemności 175 cm3. - Niezwykła maszyna - mówi dziś z rozrzewnieniem.
3 litry na godzinę
Projekt przygotowała Warszawska Fabryka Motocykli i nie miała się czego wstydzić. Prędkośc maksymalna 100 km/h, a spalanie śmieszne: 3 l/100 km.
W 1958 roku w związku z planowanym uruchomieniem budowy śmigłowców, produkcję silników motocyklowych przeniesiono do zakładów w Nowej Dębie koło Tarnobrzega. W latach 1958-59 konstruktorzy opracowują model M06Z z nowym silnikiem o mocy 6,5 KM. Jeszcze przed 1961 roku pojawiły się nowe WSK z silnikami o pojemności 150 cm3 (M150).
W latach siedemdziesiątych, wobec "faktu zmniejszenia popytu na motocykle” kierownictwo WSK-a musiało, jak pisał w 1975 roku w tygodniku "Motor” Jerzy Pomianowski, zmienić stylistykę swoich produktów tak, aby trafiała ona w gusta i upodobania młodzieży. Znając rozeznanie socjalistycznych władz w sprawach młodzieżowych trendów, można się było spodziewać najgorszego.
Lelek i zgniły kapitalizm
Ale nowe wueski rzeczywiście chwyciły. Już w 1973 roku z taśmy zjechał milionowy motocykl. 12 lat później, 24 lipca ta liczba się podwoiła.
WSK wiecznie żywa
Ale w garażu stoją jeszcze trzy wueski: Kobuz, 4-biegowa M21-W2 z silnikiem o pojemności 175 cm3 w wersji kanadyjskiej (licznik wyskalowany w milach) i Lelek, który wkrotce zostanie złożony przez pana Zbigniewa i jego syna.
A tak, syna, bo wueski są zaraźliwe, czego dowodem jest Michał Adamczyk, 23-letni student Akademii Rolniczej w Lublinie.
Zaczęło się od matury. Na pytanie rodziców, co chciałby dostać na
"18”, odpowiedział krótko: Motocykl.
Skończyło się na tym, że motocykl kupił za własne pieniądze, ale ojciec pomógł mu przy remoncie. - Japońskie motocykle w ogóle mnie nie interesują - mówi Michał. Nie ukrywa, że zainteresowanie wueską to owszem, lokalny patriotyzm, ale i względy ekonomiczne. - Nie ma tańszego w eksploatacji motocykla. A jeździ się nią świetnie. Dobrze wyregulowana wyciąga nawet
115-120 km/h. Poza tym, to niezła szkoła mechaniki - śmieje się Michał.
I historii, bo Michał zbiera autografy i numery telefonów ludzi, którzy pracowali przy tworzeniu wuesek. Wszystko po to, aby zdobyć praktyczną wiedzę o tych maszynach.
Reaktywacji nie będzie
Dziś nie ma co liczyć na reaktywację produkcji.