Grzegorz Bednarz został odwołany ze stanowiska prezesa Motoru. Taką decyzję podjął zarząd lubelskiego klubu podczas wtorkowego posiedzenia, w którym sam zainteresowany nie uczestniczył.
Czterech przedstawicieli zarządu (jego skład jest pięcioosobowy) jednomyślnie pozbawiło Bednarza funkcji prezesa, którą nie tak dawno mu powierzono. Nagły zwrot wydarzeń nastąpił po publikacjach prasowych dotyczących przeszłości Grzegorza Bednarza, mającego kiedyś problemy z prawem. Jego wyjaśnienia nie przekonały włodarzy Motoru.
Należy się spodziewać, że odwołany prezes ławo nie skapituluje. Rano przesłał do klubu faks, informując, że zebranie zarządu LKP Motor wyznacza na 22 maja 2009 roku (godz. 15). Pozostali członkowie zarządu postanowili jednak nie zmieniać wcześniej przyjętego harmonogramu. Przesunęli tylko godzinę wtorkowego spotkania z 11 na 16.30, o czym próbowali poinformować Bednarza. W lubelskim klubie powiedziano nam, że statut nie precyzuje, kto ma zwoływać zebrania. Zarząd podejmuje uchwały na posiedzeniach, które odbywają się w miarę potrzeb, nie rzadziej niż raz w miesiącu.
Zwolniony prezes szukał sprzymierzeńców spoza kręgu kierownictwa klubu. Społecznymi doradcami Bednarza zostali byli piłkarze Motoru - Waldemar Wiater i Modest Boguszewski. Obaj budowali sportową świetność klubu z Al. Zygmuntowskich. Wiater był złotym medalistą mistrzostw polski juniorów, zawodnikiem drużyny, która po raz pierwszy wywalczyła awans do ekstraklasy.
- Mnie nie interesuje przeszłość pana Bednarza - powiedział Waldemar Wiater.
- Skoro legalnie został prezesem i zwrócił się do mnie o pomoc, to nie widzę powodu, aby odmawiać. Wcześniej nikt o mnie nie pamiętał. Nie zaproszono mnie nawet na jeden z jubileuszy Motoru. Służę mu swoją wiedzą, bo zależy mi na klubie, którego jestem wychowankiem. Jeżeli prezes ma pomysły uzdrowienia sytuacji, to powinien dostać szansę.
W podobnym tonie wypowiadał się Boguszewski, kiedyś reprezentant Polski w kilku kategoriach wiekowych. - Wolałbym w innych okolicznościach pomagać swojemu macierzystemu klubowi, ale poza panem Furmanem, wcześniej nikomu innemu nie byłem potrzebny - stwierdził były zawodnik "żółto-biało-niebieskich”.
- Każdy wie, że zmiany w klubie są potrzebne, chociaż kolejne wstrząsy nie pomagają. Ale to nie ja wywołałem całe zamieszanie. Przecież ktoś powołał pana Bednarza na stanowisko prezesa. Teraz się go odwołuje. Celem nadrzędnym powinno byc dobro Motoru, a nie walka o stołki.
O komentarz próbowaliśmy poprosić także prezesa Bednarza, jednak nie odbierał telefonu. Oszczędni w słowach byli też pozostali członkowie zarządu. - Musimy myśleć przede wszystkim o bieżących sprawach i potrzebujemy odrobinę spokoju - wyjaśnił Marek Sadowski, wiceprezes Motoru.
Lubelski klub musi się przygotować do kolejnej kontroli. Od 11 maja sytuację w Motorze będzie badała Państwowa Inspekcja Pracy