Zarzut ograbienia zwłok przedstawiła prokuratura sanitariuszowi łódzkiego pogotowia podejrzanemu o kradzież portfela umierającego pacjenta. Grozi mu kara do 8 lat więzienia.
W poniedziałek dyrektor Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego Bogusław Tyka zapowiedział zwolnienie z pracy całej załogi karetki pogotowia, w tym sanitariusza podejrzanego o kradzież portfela.
Do zdarzenia doszło w sobotę na jednej z ulic Łodzi. Do leżącego na chodniku 62-letniego przechodnia wezwano pogotowie ratunkowe. Mimo reanimacji mężczyzna zmarł, a karetka odjechała. Jeszcze przed przyjazdem pogotowia będący na miejscu patrol policji próbował ustalić tożsamość przechodnia. W jego kieszeni znaleziono m.in. portfel i dowód osobisty.
Kiedy na miejscu zdarzenia pojawił się syn zmarłego, policjanci chcieli oddać mu rzeczy osobiste ojca. Wtedy zauważono brak portfela. Policja znalazła go później w prywatnym samochodzie sanitariusza karetki.
Sobotnim zdarzeniem zbulwersowana jest dyrekcja WSRM. Zachowanie sanitariusza Tyka nazwał „próbą powrotu do byłej historii tej stacji, próbą powrotu pracy zespołów, które w zupełnie inny sposób zachowywały się niż powinny przy ratowaniu życia ludzkiego”. (W październiku łódzka prokuratura oskarżyła m.in. dwóch byłych sanitariuszy łódzkiego pogotowia o zabójstwa pacjentów w celu osiągnięcia korzyści majątkowych. Był to pierwszy akt oskarżenia w głośnej aferze tzw. łowców skór – red.).
Tyka powiedział, że odbudowywany przez dłuższy czas wizerunek łódzkiego pogotowia ponownie został nadszarpnięty przez jednego człowieka. Według niego, odpowiedzialność za to, co się stało, ponoszą także pozostali członkowie załogi karetki.
Dyrektor zapowiedział też zmiany restrukturyzacyjne w WSRM, które miałyby polegać m.in. na zwolnieniu sanitariuszy bez wykształcenia medycznego, a na ich miejsce zatrudnieniu ludzi młodych i wykształconych.