wiązkowcy nie porozumieli się z dyrekcją Poczty Polskiej. Głównie w sprawie podwyżek.
- To kierownictwo firmy zerwało rozmowy - twierdzi Andrzej Warpas, przedstawiciel komitetu protestacyjnego NSZZ "Solidarność”. - Dlatego czekamy na sygnał z ich strony. Bo porozumienie jest jeszcze możliwe.
Przedstawiciele związków zawodowych chcą podwyżki płacy minimalnej do 1300 zł brutto. A także wzrostu wynagrodzenia zasadniczego o kwotę 150 zł brutto dla wszystkich pracowników poczty, z wyłączeniem kadry dyrektorskiej.
Natomiast dyrekcja poczty zaproponowała 120 mln zł na podwyżki wynagrodzeń w 2007 r. oraz inny podział pieniędzy. Połowę tej puli chciała przeznaczyć dla 27 proc. najmniej zarabiających pracowników w poszczególnych regionach. Na jeden etat przypadłoby 160 zł podwyżki przeciętnej płacy brutto. Druga połowa trafiłaby do reszty pracowników. Dostaliby po 60 zł na wzrost średniej płacy brutto.
- Rozdawanie bonów nie jest żadnym wyjściem - mówi Warpas. - Poza tym, nasz postulat jest taki, aby podwyżki objęły tylko zwykłych pracowników, bez kadry dyrektorskiej.
- Związkowcy nie mogli podpisać porozumienia, skoro jeden z postulatów dyrekcji zakładał ukaranie pracowników, którzy podczas protestu naruszyli prawo - dodaje Andrzej Twardzisz, szef Komisji Podzakładowej "Solidarności” w Lublinie. - W ten sposób można ukarać wielu, którzy spontanicznie protestowali w słusznej sprawie. (atj)