W referendum zdecydowaliśmy, że chcemy, aby nasz kraj stał się członkiem Unii Europejskiej. Najwięcej osób głosowało za unią w miastach, najmniej - na wsi. Rolnicy, choć w zasadzie wydają się przekonani, to nie do końca. Przyjrzyjmy się więc jak nasze rolnictwo wygląda na tle innych członków, a także jakie są nasze największe atuty i wady.
W przeciwieństwie do większości krajów należących do Unii Europejskiej, spora część Polski ma obszary słabo uprzemysłowione. Dzięki temu przy minimalnych nakładach ze strony samorządów gminnych i powiatowych mogą zostać uznane przez władze unii za ekologicznie czyste. W ten sposób otwierają się dla nas spore szanse na rozwój agroturystyki, a przede wszystkim - na zwiększenie produkcji zdrowej żywności, która w unii objęta jest specjalnymi dopłatami.
Słabiej wykształceni, ale młodsi
Ziemia rolna w Polsce jest tania, bo jej jakość jest niska, a podaż - po likwidacji PGR - duża (w UE jest droższa od naszej co najmniej kilkakrotnie, a w Luksemburgu nawet 53-krotnie), koszty produkcji rolnej są niskie. Dlatego, mimo niskiej wydajności, polskie rolnictwo szybko może stać się konkurencyjne wobec rolnictwa unijnego.
Rolnictwo rozdrobnione
W polskim rolnictwie pracuje 26 proc. wszystkich zatrudnionych, podczas gdy w unii jest to zaledwie 5,5 proc. Na utrzymaniu naszych niedużych i biednych gospodarstw jest 5 razy więcej osób w krajach należących do Unii Europejskiej. Wskutek niskiej wydajności polskiego rolnictwa aż jedna czwarta pracujących wytwarza zaledwie 6 proc. PKB (dochodu narodowego). Młodzież z terenów wiejskich w Polsce jest o wiele gorzej wykształcona od swoich rówieśników z UE. Polskich rolników nie stać po prostu na to, by inwestować w edukację swoich dzieci. Efekt jest taki, że mieszkańcy wsi w minimalnym stopniu są przygotowani do wykonywania innych zawodów. W ten sposób w usługach świadczonych na rzecz rolnictwa w Polsce pracuje l osoba na 4 rolników, a w unii 4 pracujące w usługach przypadają na l rolnika.