Wójtowie, burmistrzowie i prezydenci mają zabezpieczyć lokale wyborcze, w których ma być prowadzone w dniach 7-8 czerwca br. referendum. - To będzie kłopot - mówi Zdzisław Mikulski, dyrektor chełmskiej Delegatury Krajowego Biura Wyborczego.
Przewodniczący obwodowych komisji, po zakończeniu głosowania w pierwszym dniu referendum mają zamknąć lokal komisji i opieczętować drzwi w obecności przedstawicieli samorządów.
Samorządowcy jednak narzekają. - Nie mamy jeszcze żadnego konkretnego pomysłu na zabezpieczenie lokali w naszej gminie - mówi Tadeusz Sawicki, wójt gminy Włodawa. - W niektórych z nich nie ma nawet stacjonarnych telefonów, krat w oknach czy sztab zabezpieczających drzwi. Komisarz wyborczy, z którym niedawno mieliśmy spotkanie nie powiedział nam, jak w takiej sytuacji mamy sobie radzić i co konkretnie do nas należy.
Wójt Sawicki poza policjantami liczy także na pomoc strażaków z OSP. W razie potrzeby gotów jest nająć na umowę-zlecenie do pilnowania lokalu wyborczego chociażby swoich podwładnych.
Takiemu rozwiązaniu przeciwny jest natomiast Stanisław Maksymiuk, wójt gminy Dorohusk. - Nie mamy zamiaru dokładać do referendum, bo to nie nasze zadanie - tłumaczy S. Maksymiuk. - Liczę na dobrą współpracę z miejscowym Komisariatem Policji i funkcjonariuszami Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej, którzy i tak rutynowo patrolują nasz teren.
Własny pomysł na zabezpieczenie lokali wyborczych w szkołach miał Roman Kandziora, wójt gminy Kamień. Zapytał komisarza wyborczego, czy na czas przerwy w głosowaniu będzie można przenieść urny z głosami z sal gimnastycznych do najlepiej zabezpieczonych sal komputerowych. Usłyszał, że taka możliwość nie wchodzi w rachubę. Urna ma zostać w pomieszczeniu wyznaczonym na lokal wyborczy. W tej sytuacji wójt chce skorzystać z pomocy trzech miejscowych funkcjonariuszy oraz wyznaczyć swoich ludzi do nocnej warty. •