Każdy zapalony kolarz, na wzmiankę o rowerze elektrycznym krzywi się i pomstuje na
lenistwo tych, którzy decydują się na jeżdżenie tego typu jednośladem. “Przecież to jest
zaprzeczenie idei kolarstwa i sportu w ogóle...” - mówi. W sporcie chodzi przecież o to, żeby
pokonywać swoje bariery, przeciwności, osiągać coraz lepsze wyniki i satysfakcję z
progresu. No właśnie... a co z tymi, którzy przez różne dysfunkcje nie są w stanie poruszać
się na zwykłych rowerach? Czy powinniśmy odmówić im tej możliwości?
Rower elektryczny to większe możliwości
Dla tych, którzy z różnych powodów nie mogą sobie poradzić np. z podjazdem pod większe wzniesienia, rower elektryczny jest wybawieniem. Dzięki wspomaganiu silnika o mocy do 250 W, dużo łatwiej jest pokonać wszelkie przeszkody. Pedałowanie wymaga o wiele mniej wysiłku, ale nie znaczy to, że taki rower jedzie sam. Nadal pozostaje to pojazd napędzany siła mięśni i patrząc z tej perspektywy - mimo wszystko może służyć do pracy nad sobą i swoimi wynikami. Mało tego - rower elektryczny jest świetnym narzędziem do budowania formy po większej kontuzji. Na początku rekonwalescencji możemy bowiem ustawić sobie wysoki poziom wspomagania, dzięki czemu nasze nogi nie będą tak mocno obciążone, ale w późniejszych etapach możemy to wspomaganie zmniejszać aż do całkowitego jego wyłączenia.
Zasięg
Rower elektryczny, oprócz tego, że umożliwi osobom z dysfunkcjami pokonywać swoje słabości, daje też niepowtarzalną sposobność do dalszych podróży na dwóch kółkach. Przemierzanie świata na siodełku daje ogromną satysfakcję z obcowania z naturą i radość z ruchu na świeżym powietrzu. Pozwala cieszyć się pięknymi widokami i pogodą. Przeciętna pojemność baterii w rowerze elektrycznym, w zależności od trudności terenu i poziomu wspomagania, pozwala na przejechanie od 80 do nawet 150 kilometrów. Jest to zasięg, który z powodzeniem wystarczy na całodniową wycieczkę na łonie natury.
Wspólne wypady
Osoby starsze, z kontuzjami, czy dysfunkcjami to nie jedyni beneficjenci możliwości jakie daje rower elektryczny. Łatwo sobie wyobrazić sytuację, w której zapalony kolarz poznaje kobietę, która niekoniecznie podziela jego pasję i nie jest w tak świetnej kondycji. W takim przypadku wspólne wypady na całodniową przejażdżkę rowerem raczej nie wchodzą w grę, a jeśli już do nich dojdzie, są one ciągiem frustracji. Co jednak stanie się, jeśli taka pani wsiądzie na rower elektryczny, zamiast zwykłego - bez wspomagania? Chyba nie trzeba mówić, jak będzie wtedy wyglądał dłuższy podjazd ;)
Krótko mówiąc, rower elektryczny, choć wydaje się być zaprzeczeniem idei sportu, umożliwia realizację właśnie tej idei osobom, które z różnych przyczyn nie mogłyby walczyć ze swoimi słabościami przy użyciu sprzętu bez wspomagania. Poza tym, jeśli ktoś - nawet zawodowy kolarz - powie mi po przejechaniu się na rowerze elektrycznym, że mu się nie podobało, po prostu mu nie uwierzę. Możliwość rozpędzenia się do 30 km/h po kilku mocniejszych uderzeniach pedałami, daje niesamowitą frajdę, którą trudno porównać nawet z przyspieszaniem na motocyklu, bo nadal pozostaje tu efekt tego, że napędzamy pojazd ruchem własnych mięśni.