Ropa z bialskiego lotniska pojawiła się ostatnio w otworach we wschodniej części obiektu. Nie wiadomo, dokąd dotarła, gdyż Agencja Mienia Wojskowego do tej pory nie przeprowadziła obiecywanych wcześniej badań.
Sławomir Sieradzki, rzecznik AMW twierdzi, że podczas kontroli, którą przeprowadził WIOŚ w ubiegłym tygodniu, pomiary dały negatywny wynik tylko w rejonie PKP. Rzecznik dodaje, że dotychczasowe próby wyłonienia operatora, który zechciałby zająć się zbieraniem substancji ropopochodnych spełzły na niczym. Twierdzi również,
że w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska w Lublinie już od połowy ubiegłego roku leży wniosek o dofinansowanie rekultywacji terenów powojskowych. Nie jest rozpatrzony, gdyż agencja musi podać wielkość oczekiwanej kwoty. A zrobić tego nie może, ponieważ nie jest rozstrzygnięty przetarg na oczyszczanie terenów przyległych do lotniska.
Zdaniem Burdzickiego, jeżeli agencja nie potrafi uporać się z problemem, powinna przekazać lotnisko gminie. Miasto już występowało o przejęcie lotniska w formie darowizny. Odpowiedź była negatywna. - Agencja nie może przekazywać majątku za darmo - twierdzi jej rzecznik. - Byłoby to niezgodne z prawem szastanie groszem publicznym.