Policja i elektrycy przeszukali wszystkie latarnie na jednym z osiedli w Białej Podlaskiej. W środku miało się znajdować 100 tys. dolarów. Pieniędzy jednak nie było.
"Jestem mrówką. Zajmuję się handlem przygranicznym. Przywożę i sprzedaję papierosy z Białorusi. 21 kwietnia wraz ze swoimi kolegami jechałem pociągiem Mińsk – Warszawa. Kiedy rozebraliśmy poszycie w jednym z przedziałów by schować kilka bloków papierosów, znaleźliśmy schowane tam pudełko z podejrzanym przedmiotem podobnym do substancji wybuchowej, prawie 100 tys. dolarów i notatkę w języku arabskim” – można przeczytać w liście.
Dalej autor listu pisze, że razem z kolegami postanowił wymienić dolary w kantorze. Miały jednak okazać się fałszywe, dlatego cenny pakunek miał ukryć w jednej z latarni w okolicach ul. Janowskiej w Białej Podlaskiej. Do listu dołączył nawet mapkę z zaznaczonym miejscem ukrycia. Notatkę po arabsku miał z kolei wyrzucić.
– Po otrzymaniu sygnału od dziennikarza jednej z bialskich redakcji na miejsce został wysłany patrol razem z pracownikami zakładu energetycznego. Otwarto wszystkie latarnie we wskazanej okolicy. Niczego jednak nie udało się znaleźć – informuje Jarosław Janicki, rzecznik policji w Białej Podlaskiej.
Autor listu ostrzega też, że pakunek "z bombą” pozostał w pociągu, w wagonie nr 2. Policja nie zamierza jednak jej szukać.
– Informacja okazała się niewiarygodna w części, którą mogliśmy zweryfikować – tłumaczy Janicki. – Poza tym nie mamy kontaktu do autora informacji. A nawet gdybyśmy mieli, to zapewne osoba ta zostałaby ukarana mandatem za fałszywe zawiadomienie o przestępstwie – dodaje.