Utrzymuje się spadek liczby urodzeń zapoczątkowany pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Rocznie w bialskim szpitalu przychodzi na świat zaledwie od 1300 do 1500 noworodków.
W ciągu dwóch ostatnich lat tylko dwójka dzieci trafiła do adopcji po tym, jak zaraz po porodzie wyrzekły się ich matki. A jeszcze w połowie ubiegłej dekady Rumunki wcale nierzadko pozostawiały przychówek w szpitalu. - Raz jedna po pół roku wróciła po dziecko. Przypuszczam, że potrzebne jej było do żebrania na ulicy. Niedawno mieliśmy matkę z Białej Podlaskiej. Urodziła trzecie dziecko nie ze swoim mężem. Przez trzy dni nie chciała widzieć maleństwa, karmiliśmy je butelką - opowiada doktor Haidar.
Wszystko skończyło się dobrze, kobieta dała się przekonać i zabrała niemowlę do domu. Zdaniem lekarza, to ciężka sytuacja ekonomiczna utwierdzała załamaną matkę w przekonaniu, że nie podoła obowiązkom.
- Obawiamy się, że ubóstwo popchnie kobiety do złych postępków. Tak to już jest w przypadku biedy, która odbiera rozum i jest marnym doradcą - mówią lekarze.
Podkreślają jednak, że w nawet w najcięższych czasach kobiety muszą rodzić, bo w przeciwnym razie za kilka lat odbije się to niekorzystnie na społeczeństwie. Bieda biedą, ale są jeszcze inne przyczyny spadku urodzeń. - Młodzi ludzie po studiach nie znajdują pracy, nie myślą więc o zakładaniu rodzin i powiększaniu ich - wnioskuje lekarz pediatra Riad Haidar.
Według jego obserwacji, kobiety często nie decydują się na zajście w ciążę z obawy przed utratą pracy, którą z wielkim trudem zdobyły. Koniec końców polskie społeczeństwo starzeje się i jest coraz mniej zdrowe. Na 100 noworodków 9 to wcześniaki, niektóre z powikłaniami i schorzeniami. To niedobre symptomy. Lekarze jednak są dobrej myśli.
- Mamy nowoczesny sprzęt i swietną kadrę. Dzięki temu śmiertelność nowo narodzonych dzieci jest u nas zerowa - mówią pediatrzy z oddziału neonatologii.