Parczewscy policjanci nie chcą już kontrolować czystości na posesjach i sprawdzać, czy auta są dobrze zaparkowane. Domagają się utworzenia Straży Miejskiej. Burmistrz nie widzi takiej potrzeby.
Burmistrz uważa, że miasto jest wyjątkowo spokojne i bezpieczne, a policja świetnie sobie radzi z utrzymaniem porządku.
– Jesteśmy dosłownie od wszystkiego – mówi jeden z funkcjonariuszy. – Kontrolujemy czystość na posesjach, legitymujemy siedzącą w parku młodzież, pouczamy właścicieli psów, że po swoich pupilkach muszą posprzątać. A jak się który poskarży, że został wezwany do bzdurnej sprawy, to jeszcze się nasłucha.
Interwencji, do których wzywana jest policja, a mogliby reagować strażnicy, z roku na rok przybywa. – Straż Miejska w Parczewie bardzo by się przydała – mówi Stanisław Sienkiewicz, zastępca komendanta policji. – Odciążyłaby nas od wielu czynności, m.in. kontrolowania parkowania pojazdów czy pilnowania porządku na targowisku. Dlatego chcemy wrócić do tematu powołania Straży Miejskiej.
Burmistrza dziwią narzekania funkcjonariuszy. – Nie zostawiliśmy ich przecież samych sobie. Kupiliśmy komendzie m.in. dwa samochody, daliśmy blokady na koła – mówi Mroczek.
Choć parczewska policja jest dobrze wyposażona, zdaniem mieszkańców, strażnicy być powinni. – Zamiast ścigać złodziei, zajmują się czystością na posesjach – śmieje się pan Kazimierz. – Moim zdaniem to jakieś nieporozumienie.
Adam Wróblewski, przewodniczący Komisji Rewizyjnej Rady Miasta ma świadomość, że policjanci zajmują się tym, czym nie powinni się zajmować. – Ale ze wszystkimi obowiązkami radzą sobie bardzo dobrze – mówi. Na razie strażnicy nie są potrzebni. Jeżeli bezpieczeństwo w mieście będzie się pogarszało, do tematu na pewno wrócimy – obiecuje. •