28 marca Maria Chudzik z Białej Podlaskiej wracała busem firmy Expressbus z Krakowa do Lublina. Na postoju w Radomiu 64-latka wyszła by skorzystać z toalety. Kiedy wróciła, zobaczyła już tylko tylne światła odjeżdżającego samochodu. Nasza czytelniczka postanowiła dogonić busa taksówką. Z dyspozytorką uzgodniła, że bus poczeka na nią w Zwoleniu. Nie poczekał.
Oświadczenie firmy Expressbus
Faktem jest, iż w dniu 28 marca bus mojej firmy odjechał z przystanku w Radomiu pozostawiając tam pasażerkę. Faktem jest i to, że Pasażerka nie wywiązała się z obietnicy szybkiego powrotu do pojazdu.
Zapewne nie wymaga uzasadnienia fakt, iż pojazd poruszał się wg obowiązującego go rozkładu jazdy. Umowa przewozu zawarta ze wszystkimi pasażerami poprzez nabycie przez nich biletów obligowała przewoźnika do punktualnego przybycia do celu przejazdu oraz przystanków pośrednich.
Rozkład jazdy nie przewiduje postoju w Radomiu, a jedynie 1-minutowe zatrzymanie pojazdu przeznaczone na wymianę pasażerów. Nie była to stacja benzynowa, ale przystanek komunikacji miejskiej.
Kierowca pojazdu uwzględniając prośbę Pasażerki zobowiązał się do przedłużenia postoju do 5 minut. Nieobecność Pasażerki przedłużała się, opóźnienie pojazdu wzrastało, a zniecierpliwienie pozostałych pasażerów rosło.
Poszukiwanie Pasażerki przez kierowcę nie było możliwe, gdyż nie miał on prawa oddalać się od pojazdu z pasażerami.
W zaistniałej sytuacji kierowca podjął decyzje o odjeździe. Nie dopatrzyłem się w jego działaniu cech przewinienia służbowego.
Nie mogę wykluczyć, iż pasażerka widziała oddalający się pojazd, ale nie mam żadnych podstaw do wnioskowania, iż kierowca mógł widzieć Pasażerkę. Powyższe wyklucza celowość bądź złośliwość w działaniu kierowcy.
Kierowca oczekiwał na pasażerkę także w Zwoleniu jednakże zobligowany rozkładem jazdy i narastającym opóźnieniem zmuszony został do kontynuowania przewozu.
Dyspozytorka mojej firmy, po uzyskaniu kontaktu z Pasażerką poinformowała ją o najbliższych kursach innych przewoźników ze Zwolenia do Lublina. Bagaż Pasażerki został zabezpieczony i doręczony jej niezwłocznie po przybyciu do Lublina.
O godz. 12:45, 12 minut po odjeździe z miejsca postoju uzyskaliśmy informację od osoby postronnej o pozostawieniu Pasażerki w Radomiu. Dyspozytorka nie mogąc uzyskać żadnej informacji o tym gdzie ta osoba znajduje się w danej chwili, poinformowała rozmówcę, że o godzinie 13:04 mamy planowy odjazd ze Zwolenia.
Bezpośrednią pierwszą rozmowę z pasażerką odbyliśmy o godz. 13:24, z której wynikało, iż była w Zwoleniu o 13:08 i nie zastała naszego pojazdu.
Powyższe nie polega na prawdzie, gdyż z paragonu fiskalnego taksówki wynika, iż Pasażerka rozpoczęła podróż z Radomia o godz. 12:36, zaś przybyła do Zwolenia o godz. 13:16, a więc 12 minut po planowym odjeździe pojazdu.
W kolejnej rozmowie o godz. 13:44 poinformowaliśmy Pasażerkę o najbliższych kursach ze Zwolenia do Lublina, zaś w rozmowie o 13:49 uzgodniliśmy sposób przekazania bagażu. Powyższe ustalenia wynikają z zarejestrowanych i nagranych rozmów telefonicznych.
Konkludując powyższe stwierdzić należy, iż w artykułach Pani Redaktor znalazły się informacje odbiegające od stanu faktycznego zdarzenia:
Pasażerka nie oddaliła się od pojazdu na "chwilkę”, ale nieobecność jej trwała co najmniej 8 minut;
Pasażerka połączyła się z dyspozytorką po raz pierwszy o godz. 13:24, zaś poprzedzające to połączenie rozmowy prowadziliśmy z niezidentyfikowaną osobą trzecią dzwoniącą do nas z zastrzeżonego numeru – co w sposób oczywisty uniemożliwiło nam "oddzwonienie”;
Pasażerka przybyła do Zwolenia najwcześniej o godz. 13:16, a więc 12 minut po rozkładowym odjeździe z przystanku; dyspozytorka znalazła i przekazała pasażerce informację o połączeniach i godzinach odjazdu ze Zwolenia, a nie doradzała jej tylko dojazdu na własną rękę.
Fakty podniesione wyżej narzucają inny obraz sytuacji opisanej przez panią redaktor. Ocenę działania mojej firmy należało oprzeć na rzetelnych ustaleniach.
Gdyby Pani Redaktor zechciała nadal zajmować się tą sprawą, to deklarujemy udostępnienie oryginałów materiałów cytowanych powyżej.
Odnosząc się do cytowanego w artykule stanowiska Rzecznika Konsumentów należałoby zadać pytanie: czy kilkunastu pozostałych pasażerów miało prawo oczekiwać i żądać zgodnego z rozkładem jazdy dowiezienia ich na miejsce gwarantowane zawartymi umowami przewozu? Czy można mówić o nie wykonaniu umowy przewozu osoby przerywającej podróż w sytuacji gdzie pozostali pasażerowie dotarli do celu?
Fakt zrekompensowania pasażerce poniesionych kosztów nie oznacza, iż poczuwałbym się do winy.
Firma moja jak i inni przewoźnicy obowiązani jesteśmy do wykonywania przewozów zgodnie z posiadanymi zezwoleniami i zatwierdzonymi rozkładami jazdy.
Margines oczekiwania i opóźnienia wyczerpaliśmy w granicach dopuszczalnych, a opóźniony powrót Pasażerki był następstwem powstałego zdarzenia losowego.
Z tych przyczyn oczekiwanie deklaracji przeproszenia Pasażerki nie wydaje się być uprawnione.
Z wyrazami szacunku
Leszek Wójtowicz, Expressbus
Oświadczenie Eweliny Burdy, naszej dziennikarki
Szanowny Panie,
Dziękuję za oświadczenie. Z niezwykłą precyzją przywołuje Pan sytuację z 28 marca. Szkoda, że w rozmowie telefonicznej, którą odbyłam z Panem 1 kwietnia nie wykazał się Pan taką skrupulatnością. Cieszy mnie jednak, że tak obszernie odnosi się Pan po kilku tygodniach do sprawy, która, wywołała debatę publiczną, przynajmniej na forum internetowym Dziennika Wschodniego. Polecam lekturę.
Przy okazji, chcę zwrócić Pana i czytelników uwagę na kwestie, które gdzieś w Pana oświadczeniu umykają, a przynajmniej zyskują drugorzędny charakter. Skupia się Pan na chronologii wydarzeń i formalno-prawnych okolicznościach sprawy. A o jej sednie, Pan zdaje się zapomina.
Dlatego przypominam, że kierowca z firmy przewozowej, której jest Pan właścicielem, 28 marca zostawił pasażerkę na przystanku w Radomiu i odjechał. I to ten fakt stał się praprzyczyną moich artykułów. A konkretnie, to, że gdzieś pomiędzy rozkładem jazdy, umową i przystankiem jest człowiek, w tym wypadku 64-letnia pasażerka, która z powodu swojej przypadłości, musi częściej niż inni, korzystać z toalety. A podróż z Krakowa do Lublina krótka przecież nie jest.
Dlatego Maria Chudzik na przystanku w Radomiu postanowiła skorzystać z toalety, o czym powiadomiła kierowcę. Ten jednak na nią nie zaczekał. W swoim oświadczeniu podkreśla Pan, że "Pasażerka nie oddaliła się od pojazdu "na chwilę”, ale nieobecność jej trwała, co najmniej 8 minut”. Czyli dłuższą chwilę?
Maria Chudzik zapewnia mnie, że starała się załatwić swoją potrzebę "jak najszybciej”. I dodaje, że często korzysta z przejazdów busami, m.in. do Warszawy, ale również na południe Polski. A co za tym idzie, korzystać musi wtedy również z toalety. I jeszcze nigdy jej się wcześniej nie zdarzyło, to, co miało miejsce 28 marca w Radomiu. Trudno w to uwierzyć, prawda?
Bo przecież, chyba każdy przewoźnik, idąc tropem Pańskiego oświadczenia, musi trzymać się swojego rozkładu jazdy. Niektórzy trzymają się jeszcze kodeksu dobrych praktyk, niepisanych zasad o dobrych relacjach z klientami. Pan, jako właściciel firmy przewozowej, z tak dużym doświadczeniem, zapewne o tym słyszał.
Wracając jeszcze do rozkładu jazdy, którego tak trzymał się kierowca busa: jak wytłumaczyć, to że kierowca sprzedał pasażerce bilet o godz. 9:06, podczas gdy z rozkładu jazdy wynika, że bus odjeżdża z Krakowa o godz. 9:05.
29 marca, czyli dzień po podróży, Maria Chudzik zadzwoniła do Pana z zamiarem polubownego załatwienia sprawy. Pan jednak odmówił zwrotu kosztów. Miał Pan do tego prawo, zważywszy na fakt, że pasażerka, "nie konsultowała” z Panem decyzji o dojeździe taksówką z Radomia do Zwolenia. Pasażerka napisała jednak oficjalną reklamacją. Pan ją uwzględnił, zwracając Marii Chudzik poniesione koszty.
W swoim oświadczeniu pisze Pan jednak, że "fakt zrekompensowania Pasażerce poniesionych kosztów nie oznacza, iż poczuwałbym się do winy”. Bo o nie winę tutaj chodzi, tylko o tzw. "czynnik ludzki” w tym formalno-prawnym porządku, którego pańska firma przestrzega.
Ewelina Burda