- Jestem zadowolona z życia. Staram się cieszyć z najmniejszych rzeczy. Uroczystość zorganizowana na moją cześć przyniosła mi wiele radości, ponieważ nie zabrakło na niej bliskich mi osób.
• Dobrze pani wygląda. Czy stosowała pani jakąś specjalną dietę?
- Nie, raczej wszystko jadłam. Starałam się też pić dużo koziego mleka.
• W jakim wieku wyszła pani za mąż?
- To było w roku 1927. Młoda już nie byłam, miałam 24 lata. O moją rękę starało się wielu kawalerów. Nie chciałam iść za gospodarza, bo wiedziałam, że czeka mnie ciężka praca w polu. Wybrałam kogoś na pensji. Mój mąż był kolejarzem.
• Jakieś szczególne wydarzenie w pani życiu?
- Zaraz po wyjściu za mąż wyjechałam do Brześcia. Ciężko się tam żyło. Nie mogliśmy mówić po polsku, ani też modlić się w tym języku. Gdy wróciliśmy do Białej Podlaskiej i usłyszeliśmy polską mowę to popłakaliśmy się z mężem ze szczęścia.
• Obecnie mieszka pani w Domu Pomocy Społecznej w Kozuli, jak spędza pani czas?
- Chodzę na rehabilitację, do pracowni terapeutycznych. Słucham też radia oraz modlę się z koleżankami.
• Słowo dla czytelników Dziennika Wschodniego.
- Czas bardzo szybko płynie. Trzeba cieszyć się każdą chwilą.