Czas oczekiwania na przekroczenie granicy w Terespolu, przy wjeździe do kraju, to nieraz około 30 godzin. Niecierpliwi kierowcy jedną ręką grożą polskim służbom celnym, które ich zdaniem wstrzymują przepustowość, drugą płacą służbom białoruskim za ominięcie poszczególnych etapów postoju
- Wyjazdów na Białoruś zaprzestałem już miesiąc temu, gdyż przestało mi się to opłacać. Więcej wydawałem na granicy, niż ewentualnie zarobiłem - mówi Tadeusz W. z Białej Podlaskiej.
Pierwszy przystanek od strony Brześcia to szlaban milicji białoruskiej, która średnio raz na 12 godzin spisuje ustawiające się w kolejce samochody. - Dopisanie się do listy to koszt około 5 dolarów. Za te same pieniądze można w ogóle ją ominąć i jadąc polem ustawić się już za szlabanem milicji, a przed szlabanem białoruskich pograniczników. Wówczas nie posiada się jednak blankietu na pieczątki, który wydają milicjanci, więc trzeba znów zapłacić 5 dolarów - wyjaśnia Piotr K., bialczanin, który średnio dwa razy w tygodniu przekracza granicę na Bugu.
Dalsza walka z czasem odbywa się już na terenie przed odprawą, gdzie ustawia się kilka kolejek, wśród nich poruszająca się najszybciej, z przepustkami uprawniającymi do tzw. wjazdu bezkolejkowego. Zdaniem naszego rozmówcy, żeby załapać się do tej kolejki trzeba zapłacić 10 dolarów.
- Większość w niej stojących właśnie tak robi, gdyż z daleka widać kto pokazuje przepustkę, zdarza się to sporadycznie - mówi pan Piotr. Za dalsze 5 dolarów, płaconych dla białoruskiego pogranicznika, który kieruje samochód do stanowiska kontroli, można sobie wybrać kanał, by uniknąć spotkania z nieodpowiednim celnikiem.
Często zdarza się, że będąc już po kontroli, i orientując się w sytuacji, kierowcy dzwonią do znajomych po drugiej stronie informując o tym czy opłaca się przyspieszyć w prezentowany wcześniej sposób przejazd. Argumentem "za”, jest możliwość uniknięcia wnikliwej kontroli powtórnej. Ten sposób wykorzystują najczęściej przemytnicy.
- Cała ta sytuacja nie urosłaby do tak drastycznych rozmiarów, gdyby przepustowość na granicy była lepsza. Białorusini raczej nie przetrzymują samochodów. Problem leży po stronie polskiej. Oczekiwanie na celnika wynosi czasami godzinę, później czeka się na strażnika, który się nie spieszy, bo myśli, że celnik jeszcze nie skończył - mówi nasz rozmówca.
Piotr K. twierdzi, że nasi celnicy z ironicznym uśmiechem pytają przekraczających granicę - ile ich to kosztowało?•
Co na to polscy celnicy?
- Trudno mi zając stanowisko w tej kwestii, gdyż nie znam szczegółów sprawy. Ogólnie mogę powiedzieć, że niezadowoleni z pracy naszych służb mogą kierować swoje uwagi na piśmie do Izby Celnej.•