22 samochody wyciągnęli policjanci z tzw. dziupli w Terespolu. I zapowiadają, że nie koniec na tym. W przygranicznym mieście kwitnie proceder rozbierania kradzionych aut na części, by je przerzucić na Białoruś.
Medialnym echem odbiła się niedawna akcja policji, podczas której funkcjonariusze rozbili rodzinny interes prowadzony przez 65-letniego Stefana J. Kiedy weszli na jego posesję akurat demontował z pomocą trzech synów kradziony samochód. Na placu były jeszcze dwa audi oraz fragmenty karoserii innych luksusowych pojazdów skradzionych w Szczecinie i Siedlcach.
Przed kilkoma dniami policjanci razem ze strażnikami granicznymi rozbili kolejną "dziuplę” samochodową. W terespolskim warsztacie samochodowym, należącym do szanowanego rzemieślnika, zabezpieczyli do badania sześć samochodów marki Audi. Ustalili, że przód jednego oraz elementy nadwozia drugiego pochodzą z pojazdów skradzionych w Belgii. Z kolejnego wycięto pole numerowe (pojazd został zarejestrowany przez mieszkańca Dobrynia Małego).
Cezary Grochowski, oficer prasowy bialskiego komendanta policji powiedział nam, że 27-letniemu właścicielowi warsztatu i 31-letniemu posiadaczowi trefnego audi postawiono zarzut paserstwa.
Niedawno stanął przed sądem 36-
letni Eduard Z. z Białorusi. Przyznał się do zakupu 11 skradzionych samochodów. W Terespolu rozmontowywał je na części i wywoził na Białoruś. Został skazany za paserstwo na półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Zapłacił też 600 zł grzywny.
- Dla nikogo nie jest tajemnicą, że w wielu garażach lub stodołach stoi dużo samochodów czekających na przerzut za Bug. Handlarze ze Wschodu zwożą tu wiele aut na lawetach i rozmontowują, bo za przewożone przez granicę części płacą mniejsze cło. I, jeśli samochód jest kradziony, ograniczają możliwość wpadki. Wcześniej zajmowało się tym prawie stu Białorusinów, a teraz, kiedy muszą mieć polskie wizy, tylko kilku - mówi nam mieszkaniec Terespola (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).
- Sprawy "dziupli” są bardzo rozwojowe. Nie wykluczamy dalszych zatrzymań. Potrzebne są jednak żmudne badania specjalistyczne części samochodowych - mówi Cezary Grochowski i radzi potencjalnym kupcom samochodów, by sprawdzali na policji, czy auto, które sobie upatrzyli, nie jest poszukiwane jako utracone. •