57-letni Wiesław K. z Białej Podlaskiej zadłużył mieszkanie komunalne na blisko 10 tys. zł. Decyzją sądu został eksmitowany. Zgodnie z prawem, otrzymał inny lokal socjalny, którego nie przyjął. Mieszkańcy Białej Podlaskiej twierdzą, że mężczyzna koczuje teraz w pustostanach przy ul. Brzeskiej.
– Ten człowiek jest schorowany. Został bez niczego. Wiem, że obcy ludzie mu pomagają. Zbliża się zima. Urzędnicy powinni potraktować go bardziej humanitarnie – przekonuje Łagowska.
Mieczysław Ruta, prezes Zakładu Gospodarki Lokalowej, podkreśla, że wielokrotnie wzywano pana K. do uregulowania zapłaty za czynsz. - W związku z brakiem odpowiedzi, sąd wydał wyrok eksmisyjny z jednoczesną ofertą najmu lokalu socjalnego przy ul. Plac Szkolny Dwór w Białej Podlaskiej. Z nieznanych nam powodów, mężczyzna odrzucił tę propozycję – przyznaje Ruta. – Wraz z wyrokiem sądu, większość naszych zadłużonych lokatorów znajduje środki, aby uregulować płatności i do eksmisji nie dochodzi. Przypadek pana Wiesława należy do rzadkości –dodaje prezes ZGL.
Zgodnie z procedurą, 57-latek dostał od urzędników ostatnią możliwą ofertę, a mianowicie miejsce w Noclegowni dla Bezdomnych. – Ten pan, owszem pojawił się w naszej placówce, ale nie mogliśmy go przyjąć ze względu na to, że był nietrzeźwy. Takie są przepisy - informuje Renata Jaroszuk, dyrektor MOPS w Białej Podlaskiej.
Pukał i prosił o jedzenie
Mężczyznę eksmitowano pod koniec października. Od tamtego czasu był widziany w pustostanach przy ul. Brzeskiej. Pan Władysław szuka pomocy u obcych ludzi.
– Dwa tygodnie temu do moich drzwi zapukał starszy, zarośnięty i zziębnięty mężczyzna. Nie był pijany. Spytał się, czy mogę dać mu coś do jedzenia. Poczęstowałam go kanapkami i wodą. Porozmawiałam z nim, a później dałam mu jeszcze cieplejsze ubranie – opowiada Irena Dziobek, mieszkanka Białej Podlaskiej.
Mężczyzna odwiedził panią Irenę ponownie, na początku listopada. – Nie mówił, że go eksmitowano, opowiadał tylko, że latem pracował u kamieniarza, a teraz nie może ze względu na niesprawną rękę – dodaje Irena Dziobek.
Spokojny człowiek
Lokatorzy bloku komunalnego przy ul. Sidorskiej, w którym mieszkał pan Wiesław przyznają, że byli zaskoczeni nagłą eksmisją. – Nie wiem czy płacił za czynsz. Mieszkał tutaj ponad pięć lat. To spokojny człowiek, nikomu nie przeszkadzał – mówi pan Krzysztof, sąsiad eksmitowanego mężczyzny.
Zdaniem lokatorów 57-latek utrzymywał się z renty. Przez kilka lat nie płacił czynszu w wysokości ok. 300 zł miesięcznie. – Pan Wiesław ostatni raz skorzystał ze świadczeń pomocy społecznej naszego ośrodka w 2006 roku – informuje dyrektor Jaroszuk.
Jak ustaliliśmy, mężczyzna nie zgłosił się ponownie ani do noclegowni, ani do Ireny Dziobek.