

Gminy nie udźwigną wydatków na dodatki mieszkaniowe dla najuboższych, jeżeli państwo przestanie je dotować w 2004 roku, a na to się zanosi. Wiele rodzin trafi na bruk, bo nie będą w stanie opłacać czynszu.

Podlaskie rodziny ubożeją, kasy miast i gmin są mizerne. Tylko jedna trzecia wydatków na ten cel pochodzi od wojewody. Nie wszyscy, którzy składają wnioski, otrzymują dodatek.
Urzędnicy wojewody uspokajają, że w zamian za dotacje przekazywane do końca tego roku gminom, do samorządowych budżetów trafi w 2004 roku większa część podatków płaconych na ich terenie. Dodatki mają być finansowane właśnie z tych pieniędzy.
Administratorzy mieszkań spółdzielczych i czynszówek nie wyobrażają sobie takiej sytuacji, że państwo nie będzie dotowało dodatków. Zacznie się dramat, nawet jeżeli dofinansowanie się ograniczy. Dopłaty dla najuboższych to dla spółdzielni mieszkaniowych pewne, choć przekazywane z opóźnieniem, pieniądze. Około 10 procent członków korzysta stale z dodatków. Czynsz pokrywa koszty utrzymania mieszkania, więc łatwo policzyć, że zabraknie na bieżące wydatki. - Widzę to czarno - stwierdza krótko Ryszard Sarnowski, prezes Radzyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, która zarządza też swoimi mieszkaniami w Komarówce Podlaskiej. •