Choć policja odzyskała cześć zrabowanych panu Stanisławowi Leszakowi dolarów, to nie zobaczył z nich ani centa. I to mimo prawomocnego wyroku.
Nieszczęście jego i jego rodziny zaczęło się pod koniec sierpnia 2003 roku. Do jego domu w Lisiowólce w powiecie radzyńskim włamali się nocą bandyci. Przestępcy dowiedzieli się skądś, że pan Stanisław wypłacił akurat z banku prawie 46 tysięcy USD. Pobrał oszczędności całego życia, by kupić mieszkanie w Lublinie i mercedesa. Pakiet z dewizami feralnej nocy pozostawił na krześle w pokoju.
- Bandyci do głowy ciężarnej synowej przystawili pistolet. Przed śmiercią uratowało nas, że jeden z przestępców spostrzegł leżący na krześle pakunek z dolarami. Złapał go i uciekł z kompanami. Policja szybko schwytała czterech bandytów. Piąty - ten, który mnie zmasakrował, nadal się ukrywa - mówi Laszuk.
Choć sąd orzekł zwrot 7670 dolarów zatrzymanych u żony jednego z bandytów to pieniądze od dwóch lat leżą w depozycie radzyńskiego banku. - Nie mogę ich odzyskać. Jeżdżę do banków, sądów i komorników. Dziś rowerem jechałem ponad 100 km, aby interweniować u komornika - żali się schorowany i zagubiony 62-letni mężczyzna.
Janusz Syczyński, radzyński prokurator rejonowy, nie zgadza się z zarzutami. - Pomagaliśmy jak można. Zapewniliśmy adwokata z urzędu. Przypuszczam, że pan Leszak nie zrozumiał sytuacji. Prokurator nie ma interesu, aby chronić i kryć przestępców. Dziwiło nas, trzymanie tak dużej sumy dolarów przy poduszce.
Prokurator podkreśla, że bandyci dostali surowe wyroki. W kwietniu 2005 roku lubelski Sąd Okręgowy skazał trzech napastników na 7 lat więzienia, czwartego na 7,5 roku. Mają zapłacić państwu Leszakom łącznie 155 tysięcy złotych odszkodowania.
Z tych pieniędzy pan leszek nie dostał ani grosza. A co z dolarami? Sędzia Barbara du Chateau, rzecznik lubelskiego Sądu Okręgowego, powiedziała nam, że wyrok jest prawomocny i nadaje się do wykonania. Ale według niej ich zwrot jest "utrudniony”. Dlaczego? Bo akta tej sprawy ciągle krążą między Sądem Najwyższym, a rzecznikiem praw obywatelskim.
Sędzia obiecuje, że kiedy pełne akta powrócą do Lublina, wówczas księgowość sądu wystąpi do radzyńskiego banku o zwrot depozytu ofiarom napadu.