Jeśli hodowcy stracą swoje łąki i pola uprawne, będą mieli kłopoty z wyżywieniem zwierząt i utrzymaniem stada. Wszystko w rękach Komisji Majątkowej. Od jej werdyktu nie ma odwołania.
– Jeśli je utracimy, będzie to dla nas spory problem – przyznaje Marek Trela, dyrektor stadniny. – Chodzi m.in. o pastwiska i pola uprawne. Potrzebujemy ich, by wyżywić zwierzęta.
To blisko osiemset koni i trzysta krów. Stadnina utrzymuje się nie tylko z hodowli, ale również z rolnictwa.
– Strata dużej ilości ziemi nie pozwoliłaby na utrzymanie hodowli w obecnym wymiarze – mówi Izabella Pawelec-Zawadzka, prezes Polskiego Związku Hodowców Koni Arabskich. Wśród hodowców pojawiły się pogłoski, że sprawa jest przesądzona i Kościół przejmie sporną ziemię.
– Żadne rozstrzygnięcia jeszcze nie zapadły – twierdzi ks. Mirosław Piesiur, współprzewodniczący KM. – Są dwa wnioski dotyczące 160 ha, z czego pewna część należy do Lasów Państwowych. Zawarto już jedną ugodę, było jedno orzeczenie, ale nie wyczerpało wszystkich roszczeń. Sprawa jest w toku.
Do tej pory stronie kościelnej udało się odzyskać ok. 20 ha gruntów i zabytkowy pałac biskupów, należący niegdyś do stadniny. Przejęła go diecezja siedlecka.
– Potem sprzedała prywatnemu właścicielowi – dodaje Trela. – Ale pałac to ruina, dla nas był kulą u nogi. Co innego ziemia.
Prace komisji budzą wiele kontrowersji. Kilka rozstrzygnięć bada prokuratura. Chodzi przede wszystkim o możliwość manipulacji przy wycenach gruntów. Niewielkie tereny, utracone 50 lat temu, znacznie zyskały na wartości. Za działkę, która teraz leży na terenie miasta, można otrzymać dziesiątki hektarów gdzieś w kraju. Wszystko zależy od wyceny, którą przedstawia wnioskodawca, np. parafia. Komisja nie weryfikuje tych wycen.
Posiedzenia komisji – po dwóch przedstawicieli rządu i strony kościelnej – są niejawne. Od podjętej decyzji nie można się odwołać do sądu.
Jacek Sobczak, konstytucjonalista z UMCS: Potrzeba większej jawności
Tam, gdzie postępowanie jest niejasne, gdzie nie ma kontroli, rodzą się nieprawidłowości. Potrzeba tu większej jawności. Z drugiej strony, komisja Majątkowa miała w swoim założeniu rozstrzygać spory szybko i polubownie. To dobre rozwiązanie. Bez przewlekłych postępowań sądowych. Rzecz w tym, by przy podejmowaniu decyzji nie zabrakło zdrowego rozsądku.
Nie tylko Janów
Grunty w Janowie Podlaskim to nie jedyna sprawa z naszego regionu, którą zajmuje się komisja. Parafia we Włodawie domaga się zwrotu 42 ha. Na rozpatrzenie czeka też wniosek jezuitów, dotyczący szpitala przy Al. Racławickich w Lublinie. Zakon odzyskał już sąsiednie grunty i sprzedał je deweloperom.