Sanepid nie ustalił jeszcze, co było przyczyną zbiorowego zatrucia pokarmowego w jednym z parczewskim lokali. Według najnowszych danych z pomocy lekarskiej musiały skorzystać aż 52 osoby. Inni leczyli się w domu.
- Mamy tylko cząstkowe oznaczenia. Końcowe wyniki będę znane w poniedziałek lub wtorek - mówi Magdalena Łazuka, dyrektor sanepidu w Parczewie. Czy była to salmonella? - Objawy mogą na to wskazywać, ale jeszcze za wcześnie na potwierdzenie - odpowiada Łazuka.
Przed ustaleniem źródła zatrucia, nie chce też ujawniać nazwy lokalu. Do zachorowań doszło w ostatni weekend, podczas którego na weselu i komuniach, bawiło się tam 238 osób. - Próbki do badań pobraliśmy tylko od gości, którzy skarżyli się na wymioty, biegunki, bóle brzucha oraz gorączkę. Zresztą, nasze laboratorium nie byłoby w stanie przebadać ponad 200 osób - nie ukrywa dyrektor.
Wśród chorych są zarówno dorośli i dzieci. 11 z nich trafiło na oddziały zakaźne do Białej Podlaskiej, Łukowa oraz Lublina. - W Parczewie nie mamy oddziału zakaźnego - tłumaczy Janusz Hordejuk, dyrektor miejscowego szpitala.
W sobotę goście czuli się dobrze, w niedzielę na poprawinach było już gorzej. - To było wesele mojego kolegi, prawie 200 gości - opowiada jeden z weselników z Parczewa.
Opisuje za to przebieg zabawy. - Ludzie przyjechali nie tylko z naszej okolicy, ale też z Lublina, czy Warszawy - precyzuje. - W sobotę wszystko było w porządku, dopiero w niedzielę, na poprawinach, pierwsi goście zaczęli mieć objawy jak w przypadku grypy żołądkowej. Niektórzy zgłosili się na izbę przyjęć - dodaje weselnik. - Mnie choroba dopadła w poniedziałek i trzymała do środy. Przeleżałem te dni w łóżku. Leczyłem się sam - przyznaje mieszkaniec Parczewa. - Ale na szczęście już mi przeszło.
W Parczewie lokal, w którym doszło do zatrucia uchodzi za porządny. - Dwa tygodnie wcześniej również byłem tam na weselu i nie było żadnych problemów - dodaje weselnik. Sanepid zlecił na miejscu dezynfekcję. - Decyzji o zamknięciu nie wydaliśmy, ale uzgodniliśmy z właścicielem, że do czasu wyjaśnienia sprawy, nie będzie organizował imprez masowych - mówi Łazuka. Te z najbliższego weekendu zostały przeniesione do innych restauracji w mieście. Inspektorzy pobrali tez z lokalu próbki jedzenia, które spożywali goście.
Co na to sam właściciel? - Dopiero, gdy poznamy wyniki badań sanepidu, dowiemy się, co było przyczyną zatrucia - odpowiedział nam krótko mężczyzna.