Świeżo upieczony germanista nie chce pracować w szkole, tylko być tłumaczem lub stażystą Polskiej Agencji Prasowej, bo kończy też dziennikarstwo. W Radzyniu Podlaskim nie znajdzie pracy.
67 zarejestrowanym tam bezrobotnym absolwentom niełatwo gdzieś się zaczepić. Wielu z nich opuści miasto i poszuka szczęścia w Warszawie lub Lublinie albo wyjadą za granicę. Młodzi Podlasianie sądzą, że wszędzie, tylko nie na prowincji coś im się w życiu uda.
- Czekam tylko, kiedy przystąpimy do unii, aby przeprowadzić się do pierwszego państwa, w którym znajdę legalne, ciekawe i dobrze płatne zatrudnienie - deklaruje Anita Budzyńska z Białej Podlaskiej, studiująca anglistykę w Warszawie. Do rodzinnego miasta nie ma ochoty wracać. Już rozgląda się za pracą w stolicy.
Ponad 20 absolwentów z wyższym wykształceniem znalazło pracę w szkołach powiatu łosickiego po zlikwidowaniu w nich nadgodzin dla nauczycieli. - Robimy wszystko, aby zatrzymać ciągle trwający odpływ młodej inteligencji. Bezrobotni z wyższym wykształceniem traktowani są priorytetowo. Jeżeli powstają nowe miejsca pracy, bierzemy przede wszystkim ich pod uwagę przy zatrudnianiu - zapewnia Elżbieta Roszczak, kierownik PUP w Łosicach. Jednak ci z dyplomami najlepszych uczelni do domu nie wracają.
- Teraz liczy się doświadczenie. Sam dyplom nie wystarczy. Będąc tylko bezrobotnym w swoim mieście, nic nie osiągnę. W Warszawie mam większe możliwości - twierdzi Robert Karwowski, student prawa z Białej Podlaskiej.
Chętnie ich widzą
-Młodzi ludzie z prowincji mają przewagę na stołecznym rynku pracy, jaką im daje, paradoksalnie, trudniejsza sytuacja wyjściowa. Oceniamy to jako dobrą postawę wobec pracy. Prezentują znacznie więcej, dobrze rozumianej pokory, chętniej się angażują, bardziej im zależy. Niechęć do powrotu jest silnym motywatorem. Podkreślam jednak, że punktem wyjściowym są posiadane kompetencje, a wśród nich wykształcenie odebrane na dobrych uczelniach. •