Makabryczny wypadek kolejowy w Czosnówce koło Białej Podlaskiej, w którym zginął pies, wyprowadzony przez właściciela na tory, wstrząsnął całą Polską. Po makabrze na torach prawie 80 tys. ludzi poparło petycję o surowe karanie za okrucieństwo wobec zwierząt.
Ludzi poruszyło rozpowszechnione szeroko w mediach nagranie wideo z przejazdu kolejowego w Czosnówce. 3 stycznia, na parę sekund przed przyjazdem pociągu PKP Intercity relacji Kraków-Moskwa, pojawił się tu 22-letni Maciej Ch. Wszedł na tory ze swoim psem, nie reagując na sygnały pociągu. W ostatniej chwili, gdy nadjeżdżała lokomotywa, rzucił się w bok.
Pies nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa – zginął pod kołami. Jego pijany właściciel tylko złamał rękę i nogę.
– To był duży owczarek. Aż trzech ludzi musiało zwłoki wkładać na samochód, by następnie zawieść je do utylizacji – wspomina Wiesław Panasiuk, wójt gminy Biała Podlaska.
Obecnie policja wyjaśnia sprawę wypadku w Czosnówce. Prokuratura Rejonowa w Białej Podlaskiej prowadzi postępowanie przygotowawcze w sprawie uśmiercenia psa ze szczególnym okrucieństwem.
– To przestępstwo jest zagrożone karą pozbawienia wolności do lat dwóch. Jeszcze nie przesłuchaliśmy 22-latka, który przebywa na oddziale psychiatrycznym – mówi prokurator rejonowy Stanisław Stróżak.
Policjanci i prokuratorzy jednak przyznają, że trudno będzie udowodnić, że mężczyzna świadomie uśmiercił owczarka, gdyż nie przywiązywał go do szyn, ani nie wpychał przed lokomotywę.
W sprawie śmierci psa w Czosnówce interweniuje Filip Barche z Torunia, inspektor ds. zwierząt, który od dwudziestu lat walczy z ludzką znieczulicą. Przygotował "Protest w sprawie zabicia psa na torach kolejowych. List do Prezydenta RP”.
Na Facebooku poparcie wyraziło mu do czwartku rano ponad 58 tys. ludzi, a na www.petycje.pl. ponad 20 tysięcy.
– W imieniu ludzi, którym los zwierząt leży na sercu zwracam się do pana prezydenta o zajęcie stanowiska w tej sprawie oraz przyjrzeniu się sprawie niskich wyroków w Polsce w sprawach znęcania się lub zabijania zwierząt. Petycja jest formą zwrócenia uwagi na problem bezkarności osób, które w Polsce znęcają się lub zabijają zwierzęta. Kary, jakie oprawcy otrzymują, są bowiem żadne albo bardzo niskie – mówi Filip Barche.
– Nie chodzi o to, by karać tylko pozbawieniem wolności, bo często taka kara dla ludzi o psychopatycznych skłonnościach nic nie daje. Kary finansowe muszą być znaczne, np. 20 tys. zł. Katujący powinien odczuć, że to mu się nie opłaca.