Stawiane zarzuty są wyssane z palca – odpowiada posłankom opozycji minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Na posiedzeniu Sejmu wybrzmiał temat zaniedbań w stadninie koni w Janowie Podlaskim.
Wywołały go posłanki Koalicji Obywatelskiej Joanna Kluzik–Rostkowska i Dorota Niedziela. To one kilkanaście dni wcześniej złożyły w stadninie wizytę. Zdjęcia, które później zamieściły w mediach społecznościowych wywołały burzę. Widać na nich zaniedbane zwierzęta i brudne boksy. – Zapaść finansowa się pogłębia, a warunki higieniczne, w jakich przebywają zwierzęta, wołają o pomstę do nieba. Widziałam to na własne oczy – mówiła w Sejmie posłanka Niedziela, z zawodu weterynarz.
Nowy prezes janowskiej stadniny Marek Gawlik szybko wziął się do pracy. – Oczyściliśmy boksy, robimy przycinki i czyszczenie kopyt. Część z tych zadań odbywa się w szybkim tempie, aby dobrostan zwierząt był na jak najwyższym poziomie – podkreśla.
Zdaniem posłanek KO stadninę do takiego stanu doprowadził m.in. poprzedni prezes Grzegorz Czochański, który zajmował to stanowisko od marca 2018 roku. – Czy w nagrodę za to, były prezes dostał stanowisko w KOWR – zastanawia się parlamentarzystka KO.
Czochański pracuje teraz w oddziale KOWR w Białymstoku. – To on doprowadził stadninę do coraz większego upadku – podkreśla Joanna Kluzik–Rostkowska. – Już w maju 2019 roku KOWR pisał o złych warunkach, w których przebywają zwierzęta – przypomina posłanka.
Tymczasem, minister rolnictwa odpowiada, że zarzuty posłanek "są wyssane z palca". – W ubiegłym rok stadninę kontrolowała NIK pod rządami pana Krzysztofa Kwiatkowskiego i w działalności nie stwierdzono nieprawidłowości – podkreśla minister Jan Krzysztof Ardanowski.
– NIK prowadzi obecnie kontrolę dotyczącą państwowej hodowli koni w Polsce. Jest to planowa kontrola. Jednak procedury wciąż jeszcze trwają. Nie możemy na razie przekazać szczegółów– usłyszeliśmy w biurze prasowym NIK. Wyniki kontroli mają być gotowe za kilka tygodni.
– Nadzór hodowlany w stadninie sprawowały i sprawują, jak się wydaje, osoby kompetentne. Wcześniej prof. Krystyna Chmiel. Teraz pani Stojanowska – zauważa szef resortu.
To nowy prezes stadniny złożył taką propozycję Annie Stojanowskiej, którą cztery lata temu zwolniono wraz z Markiem Trelą i Jerzym Białobokiem. Stojanowska doradza w sprawach hodowli koni.
Z kolei, Polski Związek Hodowców Koni Arabskich alarmuje, że za próbą dyskredytowania hodowli koni w Polsce stoją interesy "pośredników". – Podejrzewamy, że pośrednicy zajmujący się sprzedażą naszych koni są zainteresowani obniżeniem ich wartości i poprzez zaangażowanie w ten atak w efekcie końcowym są w stanie uzyskać znacząco większe zyski na swojej działalności handlowej. Na takim działaniu w pierwszej kolejności tracą hodowcy koni arabskich – uważa Krzysztof Poszepczyński, prezes PZHKA.
Zdaniem Ardanowskiego, znakomite wyniki stadniny w latach zarządu Marka Treli to "mit". – Hodowla koni w Polsce nie jest działaniem dochodowym, szczególnie państwowa, bo trzeba zachować zasób genetyczny, a nie tylko patrzeć na sprzedaż koni – zaznacza minister i podaje, że w 2011 roku wynik stadniny plasował się na poziomie 60 tys. zł, a w 2014 roku – 412 tys. zł. – Wtedy były wyższe dopłaty bezpośrednie w rolnictwie. W 2015 roku stadnina byłaby na minusie, gdyby nie sprzedaż najlepszej polskiej klaczy. To była wręcz hodowlana głupota, bo nie sprzedaje się najlepszych klaczy, tylko ich córki – zwraca uwagę Ardanowski. – Sprzedaż Pepity uratowała wtedy wynik finansowy – przekonuje.
2018 rok stadnina zamknęła ze stratą 3,2 mln zł. Wyniki za ubiegły rok mamy poznać na początku czerwca. – Wymyślacie jakieś milionowe straty, a wynik za 2019 roku został poprawiony o ponad 2 mln zł w stosunku do poprzedniego – zdradza Ardanowski.
Zapowiada, że za tydzień ogłosi szczegóły m.in. dotyczące przygotowań do tegorocznej aukcji.