Podlaskie lasy roją się od zwierzyny. Potwierdziła to komisja łowiecka, która oceniała właśnie aż 600 trofeów samców sarny.
- Do polowań zdopingował mnie starszy kolega, który akurat upolował ślicznego rogacza - wspomina Ryszard Tokarzewski. - Pogratulowałem mu i w duchu zapragnąłem strzelić coś podobnego. Miesiąc wcześniej upatrzyłem sobie okazałego rogacza. Kilka razy zasadzałem się na niego, ale bez skutku. Wreszcie udało się latem. Zobaczyłem go na śródleśnej łączce niedaleko kanału Wieprz-Krzna. Bałem się spudłować lub skaleczyć zwierzę. Wystarczył jednak pierwszy, "wypracowany”, strzał. Sześcioletni samiec ważył aż 24 kg!
Tokarzewski podkreśla, że jest to jego największy upolowany okaz. A myśliwym jest już piętnaście lat.
Antoni Kozioł, przewodniczący okręgowej komisji wyceny, dodaje, że razem z kolegami przyznał aż 150 punktów za to trofeum. Poroże waży 650 gramów. Wystarczy na złoty medal.
- Te parostki (czyli poroża samca sarny) są piękne. Bardzo podobne do posiadanego przez nasze koło rekordowego, największego w Polsce trofeum rogacza europejskiego ustrzelonego przez niemieckiego myśliwego w 2003 r. pod Plantą (gm. Wohyń) - mówi przewodniczący. - Waga tamtych parostków rogacza wyniosła 861 gramów.
Komisja nie tylko chwali. Kiedy poroża nie spełniają ostrych kryteriów łowieckich, myśliwym grożą upomnienia lub zawieszenie w prawach odstrzału.
Roman Laszuk, łowczy Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego, poinformował nas, że złotomedalowe okazy osiągają w polowaniach dewizowych wartość nawet ponad 10 tys. zł. Myśliwy z Niemiec za rekord zapłacił 13 tys. zł.
- Bezcenne dla naszych myśliwych są jednak trofea medalowe albo parostki myłkusów, czyli samców zwierzyny płowej o zniekształconym porożu - wyjaśnia łowczy Laszuk. - Stanowią atrakcję we własnych zbiorach. Prezentujemy je też przez rok na naszej wystawie w siedzibie okręgowej PZŁ. Tu, na wschodzie kraju, mamy dużo zwierzyny. Trofea potwierdzają, że jest ona dorodna - podkreśla łowczy.