Trzyosobowa rodzina Iluszynów osiedliła się w Radzyniu Podlaskim. Jest ona pierwszą w tym mieście, którą przyjechała do kraju swych przodków w ramach repatriacji Polaków z azjatyckiej części byłego ZSRR.
Radzyńska Rada Miasta uchwałę o przyjęciu repatriantów podjęła w 2001 roku. Niebawem Urząd ds. Repatriacji w Warszawie wskazał rodzinę z Kazachstanu. Problemy z wygospodarowaniem dla niej mieszkania spowodowały, że osiedliła się w innej części Polski. Gdy nowym burmistrzem został Witold Kowalczyk, jego ambicją stało się szybkie znalezienie mieszkania dla przesiedleńców. Wkrótce samorząd zakupił dwupokojowe mieszkanie o powierzchni około 51 mkw.
Na początku tego roku Urząd ds. Repatriacji wytypował rodzinę Iluszynów. Mieszkający w Warszawie pradziadkowie p. Ludwiki - Anna i Kazimierz Krzyccy - po Powstaniu Styczniowym zostali zesłani na Sybir, do Tobolska. W 1972 roku p. Ludwika ukończyła studia poligraficzne i skierowano została do pracy w Taszkiencie. Tam poznała męża Aleksandra, również z polskimi korzeniami. W Taszkiencie mieszkali 20 lat. Przyszło tam na świat ich dwóch synów: Władysław i Roman. Pierwszy z nich przyjechał już z rodzicami do Radzynia, a drugi pojawi się tu za kilka tygodni. Rodzina Iluszynów w 1989 roku podjęła starania o wyjazd do Polski. Napisali list do premiera Tadeusza Mazowieckiego z prośbą o zamieszkanie w kraju swoich przodków. Po kilku miesiącach otrzymali odpowiedź. Wynikało z niej, że jest to możliwe, ale trzeba poczekać na ustawę o repatriacji. W 1993 roku Iluszynowie przenieśli się z Taszkientu do znajomych w Charkowie na Ukrainie. Gdy przed trzema laty Sejm RP podjął ustawę o repatriacji, ponownie rozpoczęli starania o osiedlenie się w Polsce.
- Na zakup mieszkania i częściowe jego wyposażenie wydaliśmy ponad 80 tys. zł. Ale to jeszcze nie koniec naszej pomocy. W ciągu trzech miesięcy zobowiązaliśmy się zapewnić pracę panu Aleksandrowi i synom. Wszyscy mają wyższe wykształcenie. Pani Ludwika jest emerytką. Wkrótce z budżetu państwa Iluszynowie otrzymają dotację na zagospodarowanie - mówi Kazimierz Szynkaruk, sekretarz miasta.•