W nieludzkich warunkach, bez prądu i opału mieszka w Lebiedziewie samotna, chora kobieta. Nie zgadza się na przeprowadzkę do domu spokojnej starości ani do mieszkania w innej miejscowości oferowanego przez pomoc społeczną. Ginie na oczach wsi.
– Prosi o chleb, a przecież ma rentę. Chodzi po śmietnikach i wyciąga z nich szmaty. Potem się w nie ubiera. Wstyd – mówi bez współczucia mieszkanka Lebiedziewa.
Według innych naszych rozmówców kobieta sama jest sobie winna. – Jak zachorowała, zabrali ją do domu starców w Kozuli ale wróciła. Wypisała się na własne żądanie. Do mnie nie przychodzi, ale wiem, że chodzi po innych domach i prosi o pomoc – mówi Adela Żuk, sołtys Lebiedziewa.
Pomoc społeczna rozkłada ręce. Wielokrotnie próbowano kobietę ulokować w lepszych warunkach. – Gdyby tylko zechciała, od razu umieścilibyśmy ją w czystym, porządnym mieszkaniu, specjalnie przygotowanym dla niej w Murawcu. Żyłaby sobie spokojnie i dostatnio. Ilekroć wyciągamy do niej rękę, za każdym razem ją opluwa – mówi Anna Miszczuk, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Terespolu.
Z niesmakiem wspomina, jak z prywatnej inicjatywy ofiarowała podopiecznej kołdrę, a ta ją na drugi dzień sprzedała. Pomoc materialna „z urzędu” nie należy się Marii Kamińskiej, ponieważ pobiera rentę. Pieniądze trzyma w banku. KRUS przekazuje je bezpośrednio na konto. Nie ma więc mowy o zakupie opału, bo ją na niego stać. Kierownik Miszczuk jest przekonana, że opiekunki do pomocy w życiowych czynnościach pani Maria też by nie przyjęła. Jedyne wyjście, to umieszczenie kobiety bez jej zgody w domu pomocy społecznej. Na to musiałby się zgodzić sąd. – Nie sądzę, aby takie orzeczenie udało nam się uzyskać. Sądy wydają je bardzo ostrożnie. W tym przypadku to raczej niemożliwe. – twierdzi A. Miszczuk.