Zima zaczyna już dawać się we znaki. Tam, gdzie panuje niedostatek, bieda wciska się wszystkimi szparami.
Już o godzinie 16, mimo że wydawanie żywności rozpoczyna się pół godziny później, przed oknem parafialnego magazynu ustawia się kolejka.
Starsi i młodsi, samotni, członkowie wielodzietnych rodzin zajmują miejsce. Na "dyżur”, czyli do wydawania żywności przychodzą kolejno, według grafika członkowie 26-osobowej grupy charytatywnej. Zastajemy wewnątrz Marię Sudewicz oraz Janinę Iwaniuk.
Przysuwają kosze z pieczywem bliżej zaktratowanego okna, przez które będą podawały produkty. - Dzisiaj mamy nie tylko 260 bochenków chleba z piekarni Partner w Leśnej Podlaskiej, ale również stamtąd bułki z kruszonką, pakowane śledzie w oleju z Elmaru, i po litrze oleju - informują wolontariusze. Po kilka razy w miesiącu potrzebujący otrzymują też wędliny, masło, makaron, herbatę, i inne dobra.
Wydawanie odbywa się sprawnie. Osoba z kolejki podaje numer, pod którym widnieje na liście jej nazwisko. 100 osób z tej parafii a także 50 z innych korzysta z pomocy.
Bez kolejki wchodzą śpieszący na nabożeństwo, tak jak starsza kobieta z laską.
- Mieszkamy z siostrą w nieogrzewanym mieszkaniu. Czasem tylko, jak nas stać, włączamy piecyk gazowy. Na jedzenie nam nie wystarcza, bo cała renta idzie na czynsz - mówi mieszkanka ulicy Piłsudskiego.
- Alkoholikom też dajemy chleb. W zasadzie nie powinniśmy, inni nas za to krytykują, ale oni też są głodni.
Doszliśmy do wniosku, że to jest choroba. Przecież nie sprzedadzą tego chleba na wódkę, bo nikt go od nich na pewno nie kupi - wyjaśnia Maria Sudewicz.
Na wsparcie mogły liczyć tym razem siostry zakonne z klasztoru Karmelitanek Bosych w Kodniu. Część produktów zakupuje parafia za ofiary uzbierane w kościelnej skarbonce, a część otrzymuje za darmo od firm: Elmar, Impuls, Sawa, Ibis.