Prawie cudem było niedawne utratowanie w niewielkim szpitalu w Międzyrzecu Podlaskim 44-letniego Leszka S., który trafił tam z głęboką raną kłutą serca.
- Po wstępnych badaniach zakwalifikowaliśmy go ze względu na pogarszający się stan zdrowia do doraźnego zaopatrzenia na sali operacyjnej. Krew z serca dostawała się w dużych ilościach do worka osierdziowego. Serce nie miało miejsca do swobodnej pracy, było blokowane przez napływającą krew. Trudno określić ile pacjent mógł wyżyć w tym stanie. Przy takiej, głębokiej ranie, w każdej chwili mógł nastąpić zgon. Większość tego typu urazów kończy się śmiercią na miejscu zdarzenia, stąd rzadkość tego przypadku. Podczas operacji stwierdziliśmy ranę kłutą lewej strony mostka, drążyła ona w stronę serca aż do komory prawej - mówi Romuald Pietrosiuk. W zabiegu ordynatorowi pomagał lek. med. Paweł Lasek, a znieczulała lekarz anestezjolog Renata Topczewska.
- Po odprowadzeniu krwi z worka osierdziowego zlokalizowaliśmy ranę górnej części prawej komory serca. Wykonaliśmy szwy. Była to pierwsza tego typu moja operacja. Jako chirurdzy jednak jesteśmy szkoleni i przygotowani do zaopatrzenia przypadków urazowych, które do nas trafiają. Nie możemy wybierać - podkreśla Romuald Pietrosiuk.
Szybko powracający do zdrowia 44-letni Leszek S. już odzyskuje humor, z którego szczególnie słynie. Poważnie jednak wypowiada się o tym, co go spotkało w Międzyrzecu Podlaskim:
- Ja nie pamiętam jak się stało, że najpierw spotkała mnie ta tragedia. Na drugi dzień po operacji lekarz obrazowo powiedział mi, że bardzo niewiele w odległości rany i czasu dzieliło mnie od śmierci. Miałem szczęście do dobrych ludzi. Wydarzyło się coś cudownego. Po 11 dniach jestem już w dobrym stanie. Mama nie wierzyła, kiedy jej przez telefon powiedziałem o wyleczeniu. Chociaż słowa nie oddadzą w pełni mojej wdzięczności po skomplikowanej operacji, to jednak chciałbym podziękować ordynatorowi i lekarzom oraz pielęgniarkom za uratowanie życia i profesjonalną opiekę. Jak zobaczę swój dom i brzózki, które kocham, uświadomię sobie co odzyskałem. Po raz pierwszy byłem w szpitalu. Jestem mile zaskoczony jakością międzyrzeckiego, gdyż znam obiegowe opinie o innych podobnych placówkach - podkreśla nabierający sił Leszek S.
Ordynator potwierdza, iż leczenie pooperacyjne przebiega bez powikłań. Operowany wychodzi ze szpitala.
- Jest to przypadek, kiedy pacjent ma szczęście i służba zdrowia też. Dzięki temu chory powraca do domu - zaznacza R. Pietrosiuk.