Osiemnastowieczny pałac - chluba Radzynia Podlaskiego - potrzebuje remontu. W te wakacje miasto zajęło się najpilniejszymi sprawami:
- Nie było na co czekać. Tynk na wysokości parteru był w opłakanym stanie, fundamenty także. Za rok zniszczenia byłyby nieporównywalnie większe - uważa Grzegorz Dąbrowski, kierownik budowy. Koszty remontu to ponad 440 tys. zł. Większość, bo 350 tys. zł, pokryła dotacja z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Resztę wygospodarowało miasto.
Budowlańcy weszli na pałacowy dziedziniec w czerwcu. Zdążyli zabezpieczyć przed wilgocią część fundamentów, położyli także fragmenty nowego tynku. - Pogoda dopisuje, więc roboty idą sprawnie. A jak pada, przenosimy się do piwnicy. Najgorsze prace już chyba za nami. Teraz to już z górki - twierdzi Dąbrowski. Jego ekipa musi jeszcze dokończyć utwardzanie murów, zasypać wykopy i ułożyć kostkę brukową przy głównej części budynku. Prace maja się zakończyć pod koniec września.
Pałacowi przydałyby się przede wszystkim porządne elewacje i utwardzenie dziedzińca, ale i odrestaurowanie kamiennych rzeźb oraz kutej bramy. To plany inwestycyjne na lata. Pochłoną miliony złotych, dlatego miasto będzie je realizować stopniowo. Zacznie od elewacji.
- Zamierzamy wystąpić o środki unijne. Najpierw musimy jednak opracować dokumentację, przygotować projekt - tłumaczy Karpiński. - Ale w naszym regionie brakuje projektantów. Nikt się nie zgłasza. Jak tak dalej pójdzie, będziemy musieli nawiązać kontakt z kimś z Warszawy, albo nawet ze Śląska.