Co pewien czas nowe wiaty przystankowe wymagają naprawy. Pijani chuligani rozbijają hartowane szyby. I nic.
Przewrócił też kosz. Po pewnym czasie ustawił kosz na swoim miejscu i skrył się za kioskiem. Jego kolega był ubrany na ciemno - relacjonuje naoczny świadek wydarzenia, który próbował dodzwonić się pod "997”, ale dłuższą chwilę nikt nie odbierał.
Najprawdopodobniej pijani młodzi ludzie wsiedli do autobusu linii "A”. Rano okazało się, że w wiacie przystankowej rozbite są dwie hartowane szyby.
- Pewnie dyżurny policjant rozmawiał z innej linii alarmowej. Wtedy drugi dzwoniący nie słyszy sygnału zajętości. Trzeba poczekać albo ponownie zadzwonić - tłumaczy inspektor Jerzy Ignatowicz z bialskiej Komendy Miejskiej, dlaczego w środę koło godz. 22 nie można się było dodzwonić do komendy. Ma też swoje wyjaśnienie przyczyn zniszczeń: Pewnie przed końcem ferii zimowych grupy pijanych wyrostków będą częściej dewastować przystanki i ich otoczenie. Być może frustrują ich nadchodzące obowiązki szkolne?
- Na innym przystanku widziałem ostatnio rozbity kosz na śmieci - dodaje inspektor.
- Nasza spółka nie odpowiada za wiaty przystankowe. Jednak, kiedy nasi kierowcy zauważą jakieś zniszczenia, powinni nam to zasygnalizować. Podobnie jak o podejrzanych osobach, bo mają telefony komórkowe - mówi Stanisław Socha, prezes Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego, który obiecuje, że dowie się, co widział kierowca linii "A” w czasie ostatniego środowego kurs.
- W zeszłym roku na naprawę zdewastowanych przystanków wydaliśmy około 50 tys. zł. Dobrze, że w ostatnich miesiącach policja wykrywa coraz więcej sprawców wandalizmu. Policja skuteczniej przeciwdziała wandalom. No i jesteśmy ubezpieczeni. Szacujemy szkody i zgłaszamy je do firmy ubezpieczeniowej - mówi Tadeusz Ułanowicz, dyrektor Zarządu Komunikacji Miejskiej, którego firma zajmuje się utrzymaniem przystanków.
- Widziałem już, jak wygląda wiata przy Orzechowej - dodaje i zapowiada wyjaśnienie środowego incydentu.