W poniedziałek miejscy strażnicy znaleźli worki ze śmieciami, które ktoś podrzucił przy cmentarzu komunalnym. Na jednym z worków widniał adres bialskiego butiku.
- Otrzymaliśmy sygnał, że na skraju lasu ktoś wyrzucił zawartość samochodowej przyczepki. Pojechaliśmy na miejsce. W workach na skraju lasu znajdowały się pampersy i resztki zabawek. Najbardziej zdumiała mnie jednak pozostawiona w kilku miejscach informacja o nazwie firmy - opowiada straszy strażnik Andrzej Czerwiński.
Dzięki temu strażnicy dotarli do jednego z butików w Białej Podlaskiej.- Wezwaliśmy już właściciela. Przeprowadziliśmy też rozmowę z pracownikami jego firmy - mówi Artur Żukowski, komendant bialskiej Straży Miejskiej. Jak się okazało, sklep nie ma podpisanej umowy na wywóz śmieci w Białej Podlaskiej.
Właściciel butiku Jarosław Byczuk zdecydowanie zaprzecza, że to on podrzucił w lesie śmieci. Podkreśla, że odpady z plastiku i szkła wozi do Międzyrzeca Podlaskiego. Przyznaje też, że jego pracownicy niejednokrotnie wyrzucali opakowania do kontenera na pl. Szkolny Dwór. - Trafiały tam również duże parciane worki z naszym adresem. Być może ktoś wyjął te worki i pakował w nie swoje odpady - twierdzi Byczuk.
Strażnicy będą dalej wyjaśniać tę sprawę. Podkreślają, że jeśli udowodnią winę właścicielowi butiku, nie ujdzie mu to na sucho. Już kilkakrotnie ustalili właścicieli śmieci na podstawie wyrzuconych rachunków telefonicznych, zeszytów dziecka. - Zaśmiecający las, łąki i inne tereny zielone musieli uprzątnąć odpady. Zapłacili też grzywny. Do 500 zł każdy - dodaje Żukowski.