W pożarze drewnianego domu poparzeń aż 40 proc. powierzchni ciała doznał 52-letni Kazimierz T.
Ogień szybko objął pomieszczenie, w którym przebywał 52-latek. Pod nieobecność właściciela przebywającego w więzieniu, mężczyzna wszedł do mieszkania i biesiadował.
Na szczęście przybył tam 60-letni Jan Ś., który wcześniej pił alkohol razem z Kazimierzem T. Powracający z obiadu w jadłodajni sześćdziesięciolatek wyciągnął poparzonego kompana z płonącego pomieszczenia. Na miejsce przyjechały trzy zastępy straży pożarnej.
- Pożar objął już kuchnię, poddasze i drzwi wejściowe. Po ugaszeniu pomieszczenia strażacy przeszukali pogorzelisko. Karetka pogotowia zabrała poparzonego mężczyznę do szpitala – informuje aspirant Konrad Panasiuk z Komendy Powiatowej PSP w Parczewie.
Dodaje, że wstępnie strażacy określili straty materialne na około 20 tys. zł. Wartość uratowanego mienia określili wstępnie na około 10 tys. zł.
Kom. Sławomir Karpiński, naczelnik Wydziału Kryminalnego Komendy Powiatowej Policji w Parczewie informuje, że policjanci wyjaśniają okoliczności pożaru.
- Pożar powstał najprawdopodobniej wskutek zaprószenia ognia przez Kazimierza T. Mężczyzna ma poparzone nogi, głowę i klatkę piersiową - około 40 proc. ciała. Gdyby 60-latek nie odciągnął go z ognia, pewnie mężczyzna zginąłby na miejscu – przyznaje naczelnik.
Ponadto zauważa, że policjanci ze strażakami znaleźli na pogorzelisku łóżko z dużą wypaloną dziurą, co może świadczyć o tym, że w tym miejscu powstał pożar.
Policja nie wie, czy mieszkanie było ubezpieczone przez właściciela.