Pani rzecznik konsumentów od kilku tygodni jest na zwolnieniu lekarskim. Zastępują ją stażyści, którzy ograniczają się głównie do przyjmowania dokumentów i bezradnego rozkładania rąk. A mieszkańcy czekają na pomoc.
Od stażysty zastępującego rzecznika dowiedzieliśmy się, że po poradę przychodzi dziennie średnio dziewięć osób. Łatwo obliczyć, że tylko w sierpniu po pomoc przyszło prosić prawie 200 osób. W większości wyszli z niczym. - Pani rzecznik ma zwolnienie do 11 września - powiedział nam Adam Niesiołowski. - I nie wiemy, czy nie będzie przedłużone. Rozpatrzenie spraw nastąpi po powrocie. Ja jestem stażystą i mogę tylko przyjąć skargę.
Dzień później w pokoju pani rzecznik nie było już nawet stażysty. Na mieszkańców czekała praktykantka. Z dość prostym komunikatem. - Ja tylko informuję osoby, że dzisiaj nikogo nie ma, bo stażysta poszedł na urlop i będzie jutro.
Rzecznik pracuje na półetacie w mieście i na półetacie w starostwie. I tam - teoretycznie - powinien przyjmować. Co na tę sytuację jeden z jego pracodawców?
Tadeusz Łazowski, starosta powiatu bialskiego twierdzi, że sytuacja jest nietypowa, ale rozwiązanie na pewno się znajdzie. - Petenci nie są zadowoleni z takiego obrotu sprawy, ale nie jest to sytuacja bez wyjścia - mówi. - Jeżeli można przyjąć podanie, to stażysta je przyjmuje i w miarę kompetencji pomaga rozwiązać problem. Jeżeli sprawa jest zawiła, do pomocy wykorzystamy naszych prawników. Natomiast, jeśli faktycznie rekonwalescencja pani rzecznik potrwa dłużej, będziemy kogoś szukać na zastępstwo.
Do połowy września niezadowolonych klientów sklepów z dziurawym obuwiem, uszkodzonymi pralkami i lodówkami i niesprawnym sprzętem RTV i AGD będą pocieszali praktykantka i stażysta. Na nic więcej nie mogą liczyć, bo żadne z nich nie może w imieniu klienta występować z pismem ani do właścicieli sklepów, ani do sądu. To może tylko pani rzecznik.