Kryzys zagląda do psich misek. W Azylu, bialskim schronisku dla bezdomnych zwierząt, jest ich więcej, niż planowano. Mniejsze są za to niż potrzeba fundusze
na utrzymanie podopiecznych schroniska.
- Schronisko zostało zbudowane przed prawie 10 laty dla zaledwie 40 psów - dodaje kierownik, który jest politologiem z wykształcenia, ale zajmuje się zwierzętami. - Musimy łapać bezpańskie psy. Przyjmujemy kolejne, które uległy jakimś wypadkom. W piątek na ulicy Witoroskiej samochód potrącił czarnego pieska z jasnymi łapkami. Martwimy się o jego stan, zwłaszcza że zwierzę bardzo tęskni za właścicielem.
- Mieliśmy w domu wilka, ale nam uciekł. Tata teraz chce psa ze schroniska - mówi Monika Bujak z Radzynia Podlaskiego, która wczoraj przyjechała do Azylu po zwierzaka i zabrała śliczną roczną suczkę. Pracująca w schronisku Mirosława Sawicka musiała pomóc w adopcji. Dźwigała dużego psa do samochodu pani Moniki, bo suka nie chciała sama wyjść z terenu schroniska. Miała tu ocieploną budę i karmę.
Kierownik opowiada, że ciągle w schronisku dzwoni telefon, chodzi o przygarnięcie kolejnych bezdomnych psów. - W całym regionie schroniska są przepełnione. Azyl dostaje zaproszenia do udziału w przetargach na zajęcie się psim problemem w wielu miastach. A bialskie schronisko jest tylko dla psów z Białej Podlaskiej - tłumaczy Pawłowski.
- U nas w Kodniu jest plaga psów. Kundle żyją na wysypisku śmieci. Mieszkańcy informują, że psy zabijają im króliki i są agresywne - mówi Kazimiera Adamiec, radna powiatu bialskiego. Robert Gmitruczuk, nowy sekretarz kodeńskiego Urzędu Gminy, zapowiada, że z innego powiatu zostanie wezwana ekipa do wyłapania psów. Za każdego zabranego z gminy bezpańskiego psa gmina płaci około 500 zł.
Krzysztof Iwaniuk, terespolski wójt, uważa, że same gminy nie poradzą sobie z tym problemem. - Konieczne jest ewidencjonowanie każdego psa, jak to robi się na Zachodzie. Tam policja wymaga i przestrzega, by każde zwierzę miało właściciela, który jest za nie odpowiedzialny.