Rolnik z kol. Ossówka został zmiażdżony przez prasę do słomy. Świadkiem całego zdarzenia było jego pięcioletnie dziecko. Kilka dni później 13-letni chłopak podczas prac polowych spadł z ciągnika. Ojciec pozwolił mu usiąść na błotniku.
Bialska placówka terenowa Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego w ubiegłym roku odnotowała 146 wypadków. W tym roku było ich już 155. Najwięcej w gminie Biała Podlaska, Wisznice, Leśna Podlaska i Zalesie.
– Rolnicy notorycznie doznają uszczerbku na zdrowiu na skutek niewłaściwego użytkowania maszyn. Chodzi przede wszystkim o piły tarczowe – mówi Zdzisław Czernoch, zastępca kierownika KRUS w Białej Podlaskiej.
Całkiem niedawno 33-letni mężczyzna z Ossówki ciął piłą tarczową drzewo. Urządzenie nie miało żadnej osłony. Rolnik zapatrzył się i stracił dwa palce. Ofiarą wypadku padł również 50-letni mieszkaniec Wisznic. Mężczyzna podczas koszenia trawy stracił oko. Urządzenie, którym się posługiwał natrafiło na kamień.
Pracownicy KRUS są zgodni w jednym. Do wypadków najczęściej dochodzi na skutek własnej bezmyślności i braku wyobraźni. Nie pomagają szkolenia i kontrole. – Tłumaczymy rolnikom, że zanim przystąpią do naprawy awarii, powinni upewnić się, że urządzenie jest wyłączone – mówi Czernoch. – Nie zawsze nasze rady do nich docierają.
Bardziej uważni są rolnicy z powiatu parczewskiego. W ostatnim półroczu doszło tutaj do 54 wypadków. Większość wydarzyła się podczas obrządków. Rolnicy na skutek upadku z wysokości czy potknięcia łamali ręce i nogi. Często urazy spowodowane były też kopnięciem przez jakieś zwierzę.
– Na naszym terenie najwięcej tego typu zdarzeń odnotowaliśmy w gminie Siemień – mówi Anna Furman, kierownik KRUS w Parczewie. – Mimo wszystko jest ich mniej niż w roku ubiegłym. •