Miasto wydało 110 tys. zł na badania, po których nowe rozkłady jazdy MZK miały być bez zarzutu. Nie są.
- Ludzie klną na nowy rozkład jazdy autobusów. Niedługo będą bić Bogu ducha winnych kierowców, którzy nawet nie byli pytani o opinię w tej sprawie - mówi wzburzony pasażer MZK Stefan Konarski. I podaje przykłady zmian na gorsze: - Pogorszył się dojazd autobusami miejskim z os. Jagiellońskiego do wielu innych miejsc w mieście. Stojący na mrozie bialczanie narzekają, że nie mogą dojechać do bazaru przy ul. Brzeskiej. Trudniej też dotrzeć do dworca PKP.
Oburzona jest również pani Grażyna, mieszkająca przy ul. Jagiellończyka. Po zmianie rozkładu ma problemy z dojazdem do pracy na ul. Brzeską. Zadzwoniła do nas z interwencją.
- Koszmar! Zlikwidowano nam trzy linie MZK. Mamy tylko prywatną "100”, która dojeżdża do centrum miasta - mówi. - Jak teraz dzieci mają jeździć do szkół w innych osiedlach? Na wiatach powieszono małe rozkłady drukowane drobną czcionką. Jak to odczytać? Chciałam poskarżyć się na rozkład, ale okazuje się, że nie ma do kogo. Tą sprawą zajmuje się dopiero co powołany Zarząd Komunikacji Miejskiej, który nie ma nawet telefonu!
Rudolf Somerlik, dyrektor gabinetu bialskiego prezydenta, wyjaśnia, że nowe bialskie rozkłady jazdy powstały po badaniach wykonanych przez warszawską firmę DHV Polska. Usługa kosztowała 110 tys. zł. Tyle samo w znacznie większym Lublinie wzięła inna firma.
- Były pieniądze na ten cel z dotacji unijnych - mówi dyrektor Somerlik. - Obecnie testujemy nowy rozkład i będzie on dostosowywany do potrzeb mieszkańców. Tam, gdzie to konieczne, wpuścimy po przetargach prywatne firmy przewozowe. A jeśli idzie o nasz nowy zakład budżetowy - Zarząd Komunikacji Miejskiej - to od poniedziałku będzie już miał siedzibę i numer telefonu - zapewnia.
Tadeusz Ułanowicz, dyrektor ZKM, podkreśla, że codziennie zbiera sygnały od pasażerów za pośrednictwem nowo powstałej spółki Miejskie Zakłady Komunikacyjne (powstała ona z części dawnego Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego). Obiecuje, że szybko zmieni na przystankach rozkłady jazdy na bardziej czytelne.
- Musimy zaczekać około dwóch tygodni na szczegółowe rozpoznanie sytuacji. Jeszcze w styczniu zaproponujemy samorządowi projekt uchwały w sprawie dziennych biletów, aby ludzie mogli korzystać z przesiadek w centrum miasta i przy dworcu PKP - zapewnia Ułanowicz. Dodaje, iż spółka MZK będzie ponosić konsekwencje finansowe już za 3 minutowe spóźnienie się autobusu.