Bank ściga biednego emeryta żyjącego w barakowozie. Wzywa go do zapłacenia zaległych odsetek w wysokości... 38 groszy.
W 2004 roku pan Edward Krasuski kupił na raty piłę spalinową. Spłacił należność w dziesięciu ratach. Ostatnią we wrześniu 2005 roku. - Teraz, po półtora roku, dostał z Invest-Banku pismo. Bank stwierdził zaległości w spłacie kredytu w wysokości 85,38 zł. 85 zł to... koszty manipulacyjne. Czyli chodzi o zaległe 38 groszy! To jakaś kpina. Czy wielki Invest-Bank nie mógł tego wpuścić w koszty? Byłoby rozsądniej i taniej dla banku - dziwi się Katarzyna Wawiórko, rzecznik konsumentów powiatu bialskiego. Wystąpiła już do banku o oddalenie roszczeń związanych z egzekucją 38 groszy.
Pan Krasuski (76 lat) mieszka od czterech lat w starym przeciekającym barakowozie na skraju lasu w Husince. - Nie wiem, o co chodzi. Chyba mnie nie powieszą za te grosze? Może potrącą teraz ze skromnej rolniczej emerytury - mówi bezradnie.
Ściganemu przez bank emerytowi przy zakupie piły pomagał Jan Władzimiuk z Woskrzenic. - Być może pan Edward miał raz kilkudniowy poślizg w spłaceniu jednej raty. Ale jak po ponad półtora roku po spłaceniu kredytu, można żądać od człowieka 38 groszy i do tego karać upomnieniami? Jak mamy ufać bankom?
Leszek Bobrzyk, dyrektor Invest-Banku, w Lublinie, wyjaśnia, że przepisy nie pozwalają darować klientom opóźnień w spłatach rat. - Pewnie klient spóźnił się ze spłatą raty. Zaległe monity kosztują teraz po 15 zł każdy. Wystarczy kilka razy wysłane zawiadomienie, a należność rośnie.
Dyrektor obiecuje, że jeśli emeryt przyśle pismo z prośbą o anulowanie należności, wniosek zostanie rozpatrzony.