Jestem niewinny – utrzymywał dziś w sądzie dyscyplinarnym Jan B., sędzia z Białej Podlaskiej. I zarzucał, że obciążający go policjanci i prokurator mówią nieprawdę. Sędzia odpowiada za naruszenie godności sędziego.
Jego kolega miał 1,4 promila alkoholu. Policjanci wyczuli woń alkoholu również od sędziego, ale ten odmówił poddania się badaniu na trzeźwość.
Sędzia po kilkuletnim procesie został uznany winnym pomagania koledze w prowadzeniu samochodu po pijanemu: eskortował go i dawał poczucie bezkarności. W styczniu proces zakończył się warunkowym umorzeniem, bo według sądu takie postępowanie to czyn o nieznacznej szkodliwości społecznej.
Teraz Jan B. za to samo odpowiada przed sądem dyscyplinarnym.
– Ja koledze pomocy nie udzielałem, to był zbieg okoliczności – tłumaczył dziś.
Sędzia twierdził, że nawet nie wiedział o tym, że jego kolega ruszył za nim. Zobaczył go dopiero wówczas, gdy usłyszał sygnał policji. Przyznał, że do jednego z funkcjonariuszy powiedział "panowie nie róbcie mu krzywdy”.
– Co to znaczyło – dociekał Artur Ozimek, zastępca rzecznika dyscyplinarnego, który na takim procesie pełni rolę oskarżyciela.
– Nie chciałem wywierać wpływu na czynności policjantów – zapierał się sędzia Jan B.
Twierdził, że obciążające go zeznania policjantów i prokuratora są nieprawdziwe. Mało tego. Sugerował, że niechęć prokuratury do niego wynika z treści orzeczeń, które wydawał.
Następna rozprawa 20 sierpnia. (er)