Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej nie uwzględnił zażalenia rodziców Kamila Litwiniuka, który zmarł w lutym ubiegłego roku. Chłopak zmarł po imprezie ze znajomymi. – Świadkowie mataczyli. Prawda jest zupełnie inna – przekonuje matka 24-latka
– Analiza akt sprawy nie wskazała w tym przypadku na konieczność uzupełnienia dowodów, bądź na ich niewłaściwą ocenę (przez prokuraturę - przyp. red.). Sąd podziela decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa z 13 grudnia 2018 roku. Poczynione ustalenia były wystarczające dla decyzji końcowej. Zarzuty skarżących należy uznać za nietrafne – tłumaczy sędzia Borys Sapalski z Wydziału Karnego Sądu Rejonowego w Białej Podlaskiej.
– Na pewno nie ustąpimy. Będziemy dalej wnioskować o wznowienie śledztwa. Bo prawda jest inna – mówiła tuż po wczorajszym ogłoszeniu orzeczenia Krystyna Litwiniuk.
Rodzice Kamila zarzucają prokuraturze i policji nieudolność w wyjaśnianiu dokładnych okoliczności śmierci ich syna. W połowie września postępowanie zostało umorzone. Prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa.
Przypomnijmy, że tragiczne wydarzenia rozegrały się w nocy z 1 na 2 lutego ub. r. w Białej Podlaskiej. Kamil Litwiniuk był wtedy ze znajomymi na imprezie w mieszkaniu przy ul. Terebelskiej. Niedługo przed godz. 4 rano kamery monitoringu zarejestrowały, jak koledzy wynoszą bezwładne ciało chłopaka. Zanieśli go do samochodu. Dopiero 40 minut później odwieźli go do domu, który znajduje się o kilka minut jazdy od miejsca imprezy. Kiedy koledzy wyciągnęli 24-latka z samochodu okazało się, że nie oddycha.
Jego ojciec natychmiast rozpoczął reanimację, matka wezwała pogotowie. Chłopak trafił do szpitala około godz. 5:30. Lekarze walczyli o jego życie, ale 10 lutego Kamil zmarł. Jego rodzice do tej pory próbują wyjaśnić, co dokładnie stało się na imprezie i dlaczego koledzy ich syna od razu nie zadzwonili po pogotowie.
Tymczasem policja tłumaczy, że w szpitalu wykonane zostało wstępne badanie, które potwierdziło w organizmie mężczyzny obecność alkoholu i mefedronu. To narkotyk działający podobnie do amfetaminy i ecstasy. Bardzo silnie uzależnia, a w połączeniu z alkoholem może prowadzić do śmierci.
Policjanci przeszukali mieszkania sześciu osób. Przesłuchali też siedmiu świadków, zabezpieczyli monitoring i inne dowody. Z ich ustaleń wynika, że dopiero późno w nocy Kamil trafił do mieszkania przy ul. Terebelskiej.
Nie zgadzają się z tym rodzice chłopka, którzy przekonują, że wystarczy dokładnie przeanalizować zapisy z monitoringu.
– Zeznania świadków to było mataczenie. Nie miały one żadnej spójności – twierdzi Krystyna Litwiniuk.
Rodzice chłopaka wystąpili do Prokuratury Okręgowej w Lublinie o kontrolę służbową umorzonego śledztwa.