Rybacy z Sosnowicy idą do sądu. Będą walczyć o odszkodowanie za karpie, które zdziesiątkował wirus KHV. Straty idą w miliony złotych, ale służby weterynaryjne odmówiły wypłacenia rekompensaty.
Stawy w Sosnowicy koło Parczewa to jedna z największych hodowli karpi w Polsce. Rocznie dostarczało na rynek ponad 300 ton ryb. W tym sezonie sprzeda najwyżej 30. Wirus KHV zabił ponad 90 proc. ryb. Wirus przenoszony m.in. przez ptaki jest całkowicie niegroźny dla ludzi. Dla ryb jest jednak śmiertelny i nie ma na niego lekarstwa.
Straty "Polesia” obliczono na 4 mln zł. Do tego należy doliczyć 30 tys. zł kosztów utylizacji. KHV znajduje się na liście chorób, które trzeba obowiązkowo zwalczać. Oznacza to, że powiatowy lekarz weterynarii nakazuje utylizację ryb. Według niektórych specjalistów, powinien również przyznać odszkodowanie. Powiatowy lekarz weterynarii w Parczewie był innego zdania i nie wypłacił pieniędzy. Podobne stanowisko zajął jego zwierzchnik. Uznał, że odszkodowanie należy się w tylko przypadku nakazu zabicia zwierząt. W przypadku "Sosonowicy” nakazano jedynie utylizację śniętych już ryb.
– Gdybym mógł to zrobić, zapłaciłbym bez mrugnięcia okiem – mówi Jerzy Zarzeczny, wojewódzki lekarz weterynarii. – Przepisy są jednak radykalne. Mogę jedynie współczuć.
Podobnego zdania jest Ministerstwo Rolnictwa, gdzie wpłynęła skarga z Sosnowicy. Według resortu, hodowca ma prawo tylko do zapomogi.
– Jeśli gospodarstwo zwróci się o zapomogę, zamierzam ją wypłacić – dodaje Zarzeczny. – W tej sytuacji nawet niewielka kwota się przyda.
Z wyliczeń rybaków wynika, że mogą liczyć na ok. 20 tys. zł. – To nie wystarczy nawet na składki do ZUS, czy pokrycie kosztów utylizacji – mówi Armaciński.
Hodowca będzie walczył przed sądem o ponad 4 mln zł. Przyznaje, że gdyby służby weterynaryjne zaproponowały kompromisowe rozwiązanie, przyjąłby niższą rekompensatę.
Wirus KHV zaatakował już inne hodowle w pobliżu Sosnowicy. Nie wiadomo jednak, czy ich właściciele zdecydują się na sądową batalię o pieniądze.