- Zgodnie z regulaminem, finał przeprowadzony został w dwóch kategoriach. Recytatorzy podzieleni zostali na dwie grupy - młodzieżową i dorosłych. Ja wystąpiłam w drugiej z nich, w której znalazło się 18 osób. W końcowej klasyfikacji uplasowałam się na 4-5 miejscu w kraju, gdyż w grupie tej wyłoniono także trójkę najlepszych.
• Czy wcześniej uczestniczyła pani w tego rodzaju imprezach?
- Po raz pierwszy w konkursie recytatorskim wystąpiłam w 1955 roku, jako uczennica Technikum Wodno-Melioracyjnego we Wrocławiu. Wówczas okazałam się najlepszą w eliminacjach szkolnych, a na szczeblu miejskim znalazłam się wśród wyróżnionych. Łącznie w konkursach recytatorskich startowałam ponad 20 lat. W 1972 roku, będąc reprezentantką Wrocławia, byłam także w gronie wyróżnionych na szczeblu centralnym. Ostatnio miałam ponad 20-letnią przerwę i dopiero w tym roku zdecydowałam się na kolejny start.
• A co zaprezentowała pani w tegorocznym finale centralnym?
- Mój występ trwał około 10 minut i składał się z dwóch części. Był to fragment książki Waldemara Siemińskiego "Kobieta z prowincji”, który znalazłam w miesięczniku literackim "Twórczość” z 1985 roku. Recytowałam również wiersz Władysława Broniewskiego "Przypływ”.
• Połączyła pani więc prozę z poezją...
- Wspomniana książka przedstawia kobietę mieszkającą nad Wisła, której wcześnie zmarł mąż i sama musiała wychowywać swoje dzieci. Ta proza mi się podoba ze względu, że jest w niej wiele elementów prowincjonalnego życia. Natomiast poezja Broniewskiego dotyczy niespełnionej miłości.