Stefania Dołęga w minioną niedzielę razem z rodziną i władzami gminy świętowała jubileusz 100-lecia urodzin. Jest matką dwojga dzieci, babcią dziesięciu wnuków, prababcią dwudziestu pięciu osób i praprababcia dla sześciu maluchów.
Pani Stefania mieszka z córką Anną i wnuczką Krystyną. Przeżyła już wielu członków swojej rodziny. Syn i synowa zginęli w wieku 26 lat, jeden z wnuków umarł w 21 roku życia, najmłodszy zmarł mając 1,5 roku. Pani Stefania ma wciąż dobry słuch i wzrok. Coraz częściej odczuwa kłopoty z pamięcią, trudniej jej się też poruszać. Jeszcze trzy lata temu samodzielnie chodziła pieszo do kościoła w Krynce, teraz nie daje już rady. - W naszej rodzinie babcia jest autorytetem, jest osobą pogodną, spokojną, często wspomina swoje dzieciństwo - opowiada wnuczka Krystyna.
Dzieciństwo było trudne, została półsierotą w wieku 10 lat, sierotą pięć lat później. Szybko zaczęła pracować, była pokojową we dworze w Ławkach. Tam poznała swojego męża. Jako mężatka słynęła ze swoich robótek ręcznych i szydełkowania.
Członkowie najbliższej rodziny mówią, że ich babcia Stefania nigdy nie lubiła się badać pomimo, że w rodzinie ma kilku lekarzy. W domu pani Stefanii panuje przekonanie, że nestorka rodu swoją długowieczność zawdzięcza sprzyjającemu zdrowiu klimatowi Gołaszyna, który jest położony blisko lasu. Zawsze ograniczała tłuszcze, jadła dużo owoców, warzyw a zwłaszcza komosy. Wciąż kocha kwiaty, latem w ogródka wnuczki wycina wszystkie do wazonu, lubi też słodycze, nie lubi radia i telewizji.