Niepokój o przyszłość szpitala przywiódł jego pracowników na obrady wspólnej sesji rady miasta i powiatu w Parczewie. We wtorek licznie stawili się w sali konferencyjnej, aby wysłuchać wystąpienia dyrekcji i wziąć udział w dyskusji.
- My nie będziemy się zastanawiać, jak szpital ma z tego wybrnąć. Kierownictwo bierze za to pieniądze - podkreślali zdesperowani pracownicy. Władze samorządowe rozkładają bezradnie ręce. - Nie możemy dać ani złotówki na utrzymanie szpitala. Pieniądze na ten cel przyznaje kasa chorych w ramach kontraktu, który powinien być rocznie o półtora miliona złotych większy - tłumaczy Adam Czarnacki, starosta parczewski. Dodaje, że na utworzenie szpitalnego oddziału ratunkowego (wraz z inwestycjami towarzyszącymi) samorząd wyłożył w poprzednich latach milion 280 tysięcy złotych. Zdaniem A. Czarnackiego redukcja zatrudnienia nie wchodzi już w grę.
Szpital zrestrukturyzowano pod tym względem. Obecnie pracuje tam około 400 osób, w tym 38 lekarzy. Dług placówki (głównie za leki i opał) wynosi około 2 miliony 700 tysięcy złotych. Wypłata podwyżek (słynne 203 złote przemnożone przez liczbę miesięcy, do tego odsetki za zwłokę) podwoiłaby zobowiązania. - Konieczny jest centralny plan uzdrowienia sytuacji finansowej szpitali. To samo dotyczy przecież wszystkich placówek - uważa starosta.
Szpital jest winien miastu około 450 tysięcy złotych z racji niepłacenia podatku od nieruchomości, od 2001 roku. Odsetki od długu nie są naliczane. - Dopóki nie będzie planu restrukturyzacji finansów, nie umorzymy tej należności - zapowiada Stanisław Mroczek, burmistrz Parczewa.
Problemy narastają. Długi trzeba spłacić, a stary szpital remontować. Starostwo szacuje koszt wykonania docieplenia obiektów na sumę 3,5 miliona złotych. •