Imponującą solidarność zawodową i dbałość o wspólne interesy wykazują przewoźnicy. Ostatnio wystąpili zdecydowanie podczas pełnego emocji III Ogólnopolskiego Zjazdu Stowarzyszenia na Rzecz Obrony Przewoźników, który odbył się w Roskoszy, kilka kilometrów od Białej Podlaskiej.
Już przed rokiem pojawiło się widmo likwidacji trzeciej części polskich firm transportowych. Po kryzysie w gospodarce, kolei, żegludze oraz lotnictwie nadeszły zagrożenia dla przewoźników.
- Kiedy ministrem transportu był Bogusław Liberadzki, wtedy mieliśmy "złoty wiek” przewoźników. Zarabialiśmy spore pieniądze i kupowaliśmy sprzęt. Od tego czasu znacznie się pogorszyła rentowność. Żyjemy z amortyzacji - mówi Tadeusz Kociuk.
Przedsiębiorcy nie szczędzili krytyki przybyłym celnikom, parlamentarzystom oraz przedstawicielom rządu. Wskazali na zerwanie konsultacji przez poprzedni rząd (nie zmieniła tego obecna ekipa) ze środowiskiem transportowców
Wiceminister infrastruktury Andrzej Piłat obiecał, że sytuacja się zmieni. Zapowiedział też nowelizację obowiązującej ustawy o transporcie drogowym, którą przewoźnicy uznali za restrykcyjną, nie dającą szans rozwoju polskim firmom zagrożonym cofnięciem licencji nawet za niewielkie przewinienia kierowców.
Przewodniczącego sejmowej Komisji Infrastruktury Bogusław Liberadzki powiedział nam, że potrzebny jest dialog. - Transport może być naszym narodowym przemysłem na wzór Holandii - mówił. A Lech Nikolski, sekretarz gabinetu politycznego premiera obiecał przekazanie swemu szefowi apelu uczestników zjazdu o powołanie zespołu konsultacyjnego ds. nowelizacji ustawy o transporcie i kodeksu drogowego. Transportowcy chcą, aby zrealizowano zobowiązania rządu wobec organizacji międzynarodowych przewoźników. Polscy transportowcy płacą wszędzie opłaty, a kierowcy z innych krajów są z nich w Polsce zwolnieni.