Bialska Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna każdego dnia odnotowuje kilkanaście nowych zachorowań na świnkę. Na oddział zakaźny szpitala w Białej codziennie trafia kilkoro dzieci z powikłaniami poświnkowymi. W mieście mówi się nawet o epidemii.
W przedszkolu, do którego chodzi córka Anny z dnia na dzień ubywa dzieci. – Wychowawczynie mówią, że już dawno czegoś takiego nie było – dodaje bialczanka.
Świnka wyludnia przedszkola i przysparza pacjentów oddziałowi zakaźnemu Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego. Trafiają tu dzieci z powikłaniami po tej chorobie. – Przywożone są dzieci z poświnkowym zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych, wątroby, chłopcy z zapaleniem jąder – mówi Barbara Gałecka, lekarz specjalista ds. pediatrii i chorób zakaźnych. – Dziennie mamy kilkoro nowych pacjentów.
Obecnie na oddziale zakaźnym leży ośmioro dzieci. Trzy przypadki dotyczą zapalenia jąder, pozostałe opon mózgowo-rdzeniowych. Doktor Gałecka uspokaja, że powikłania te, choć brzmią groźnie, mają dość lekki przebieg. Zachęca jednak rodziców do szczepienia swych pociech. – Świnka dopiero nabiera rozpędu, tendencja wzrostowa w zachorowaniach może się utrzymać nawet do dwóch lat – informuje Gałecka. – Nie ma sensu narażać dzieci na zakażenie.
Zachorowalność na świnkę wzmaga się w naszym kraju średnio co cztery lata. Zdaniem PSSE ostatni wzrost zachorowań na tę chorobę odnotowano w 1998 roku. – Obecnie mamy zgłoszonych już około 800 zachorowań – mówi Teresa Żukowska, lekarz stacji. – Każdego dnia zgłaszanych jest kilkanaście nowych.
Doktor Żukowska zapewnia jednak, że sytuacja jest pod stałą kontrolą i nie ma powodów do niepokoju. – Miejsca zachorowań są bardzo rozproszone, nie ma więc mowy o epidemii.