Dom państwa Marii i Mieczysława Artemiuków ma ponad 150 lat. W Perkowicach to jedyny budynek mieszkalny, którego dach pokrywa słoma. Dom zarejestrowano jako zabytek. Zbudował go pradziadek pani Marii.
Małżonkowie spędzają pod słomianą strzechą każde wakacje. Na co dzień mieszkają w oddalonej o 15 kilometrów Białej Podlaskiej. Mają trzech synów, najmłodszy skończył dwa latka.
- Dzieciaki wciąż powtarzają, że tu jest jak w bajce. Świeże powietrze jak to na wsi, duże podwórko do zabawy. A przy okazji mogą poznać sprzęty, jakimi posługiwali się ich przodkowie - cieszy się Mieczysław Artemiuk.
- Opowiadam im o tym, jak się kiedyś żyło - dodaje Henryk Mikiciuk, dziadek chłopców.
Wnętrze chaty przypomina skansen. Jest w nim miejsce na tradycyjną kuchnię węglową z drewnianym okapem i zapieckiem oraz dębowy stół po prababci. W komorze stoi kołowrotek. Do niedawno podłogę stanowiło klepisko z gliny, teraz leży na niej wykładzina. Ściany, niegdyś regularnie bielone glinką, dziś oklejone są nowymi tapetami. Gospodarze od kilku lat remontują dom. Chcą zachować ten zabytek w dobrym stanie jak najdłużej. Naprawa pochłania sporo czasu i pieniędzy. Choć na wszystkie potrzebne prace nie starcza funduszy, oboje wierzą, że uda im się ocalić chatkę, w której od lat wisi obraz Matki Boskiej pamiątka po prababci. Ona zawsze mówiła: "Ta chata to jest chyba święta. Tyle burz nad nią przeszło i nadal stoi”.
Ale od jakiegoś czasu sufit przecieka podczas dużego deszczu, a spróchniałe krokwie grożą zawaleniem się dachu. Jego renowacja to w tej chwili najpilniejsza potrzeba. Rodzina Artemiuków szuka sponsora, sami nie mają na to pieniędzy.
-Potrzebna jest długa słoma, to znaczy nie spod kombajnu. Może ktoś by odstąpił. Robotę to ja sam wykonam - twierdzi Henryk Mikiciuk.