Mieszkańców podlaskich miejscowości irytuje ogłaszany w mediach stan wód Krzny w Malowej Górze. Ich zdaniem zupełnie niepotrzebnie Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Warszawie straszy ich powodzią zamiast skorygować wodowskaz.
Alarm na wyrost
- Ciągle telewizja pokazuje, że u nas rzeka grozi powodzią. Nawet, kiedy jest w niej mało wody na telewizyjnej planszy widnieje czerwony znak oznaczający przekroczenie stanu alarmowego. Trzeba to jakoś skorygować - proponuje Leon Szabluk z Malowej Góry.
- Dzwonią do mnie znajomi z drugiego końca Polski i pytają, czy jeszcze żyję, czy już mnie zatopiło. Bo stary stan alarmowy na Krznie jest zaniżony o 100-150 cm. Niepotrzebnie nas się denerwuje tymi wskazaniami - uważa Antoni Sacharuk, radny powiatowy, który mieszka w pobliskich Mokranach Starych. - Powiadamiałem władze różnego szczebla i powiatowe kierownictwo zarządzania kryzysowego.
Trzeba zmienić te wodowskazy - dodaje. Radny sprawę wodowskazu przedstawił na ostatniej sesji Rady Powiatu Bialskiego.
- Starosta bialski zwracał się już do wojewody w sprawie przeprofilowania wodowskazu w Malowej Górze. Ostatni raz wystąpił 6 kwietnia. Niestety, starostwo nie otrzymało odpowiedzi w tej sprawie - tłumaczy Kazimierz Rzychoń, kierownik referatu zarządzania kryzysowego i ochrony ludności w Starostwie Powiatowym w Białej Podlaskiej.
Rzychoń podkreśla, że wodowskaz w Malowej Górze na Krznie został ustawiony pół wieku temu. - Już przed trzema laty powiadomiono wojewodę, że w Warszawie będzie tworzona międzyresortowa komisja, która sprawdzi realne zagrożenia powodziowe kilku rzek. Po zmianach koryt i nurtów stare stany alarmowe nie są aktualne - dodaje kierownik.
Tymczasem Lubelski Urząd Wojewódzki 17 kwietnia wysłał w tej sprawie pismo do Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Warszawie.
- To instytut określa stany wody w miejscach kontrolnych i prowadzi swoje analizy. Sprawa jest bardzo poważna, może decydować o bezpieczeństwie mieszkańców terenów nad Krzną. Dlatego wystąpiliśmy do IMiGW o przeprofilowanie urządzenia pomiarowego. Nasz wniosek zyskał opinię specjalistów potwierdzających, że konieczne jest dostosowanie stanów ostrzegawczego i alarmowego do rzeczywistego poziomu wody na terenie gmin Zalesie i Terespol - mówi Małgorzata Tatara, rzecznik wojewody lubelskiego.
I teraz urzędnicy i mieszkańcy czekają na reakcję Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Instytut milczy. Nie informuje także mediów o sprawie.